Mikołajki

Ula, moja znakomita koleżanka, skierowała do mnie na Facebooku takie zawołanie: my chcemy bloga. Jak to na FB wpis obrodził lajkami i komentarzami innych koleżanek i kolegów, przy czym Witek bez ceregieli sprawę zamknął: „Majchros do roboty!!!”. Poczułem się jak pan Michał, którego Zagłoba wyciągnął z klasztoru kamedułów. Generalnie też uważam, że „memento mori”, ale zanim nadejdzie, warto jeszcze pamiętać o przyjaciołach. Zwłaszcza jeśli oni pamiętają o tobie.
Zachęcony wracam zatem do zapisków, których pewnie bym nie zarzucił zupełnie, ale czasami trzeba sobie zrobić przerwę nawet w największych przyjemnościach. Zresztą o czym miałem pisać przez ten ostatni miesiąc? O tym, że… no dajcie spokój. Albo o aferze w Starym Teatrze? Napisałbym o niej, gdyby jej wszyscy (podkreślam: wszyscy) uczestnicy i komentatorzy mieli oprócz swoich słusznych przekonań trochę więcej poczucia humoru. Bo się tak nabzdyczyli, tak nadęli, takie srogi miny przybrali, że aż się prosi, by przekłuć ten balon dowcipem. Tu tylko śmiech może przywrócić jakie takie zdrowie. I chciałoby się bardzo, aby znalazł się gryzipiórek i wsadził wszystkich bohaterów listopadowej zawieruchy w Narodowym Starym Teatrze do komedii. I napisał na przykład nową Wiosnę Narodów w cichym zakątku.
Ależ się rozgadałem po tej przerwie. No ale czego nie robi się dla towarzystwa?

1 072 odwiedzin

3 Comments

  1. Nie tylko przyjaciele czekali na blogowe wpisy. Internauci także :-) Dziękuję za prezent mikołajkowy w postaci wpisu ;-)
    Pozdrawiam

    Reply

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.