Koncert na sto!

Wieczór poświęcony Gustawowi Holoubkowi z okazji 100 rocznicy jego urodzin mógłby posłużyć za pretekst do złośliwego felietonu, ale niestety nie mam talentu Janusza Głowackiego czy Jerzego Pilcha, więc sformułuję tylko kilka uwag.

Miałem wrażenie, że w Teatrze Dramatyczny panowała atmosfera stężonego fałszu, jak na weselu pary, która się nie kocha, ale żenić się musi. Już samo zaproszenie na imprezę mogło budzić wątpliwości. Dlaczego jej organizatorem był Dom Spotkań z Historią – miejska instytucja kultury, a Teatrowi Dramatycznemu przypisano rolę „partnera”? Oto zaplanowano wyjątkowe wydarzenie: uroczystość ku pamięci wielkiego człowieka teatru, który położył ogromne zasługi dla Teatru Dramatycznego, co więcej: podczas tego wieczoru została ogłoszona uchwała Rady Miasta o ponownym nadaniu Teatrowi Dramatycznemu imienia Gustawa Holoubka – a wszystko odbyło się, jakby Dramatyczny użyczał tylko salę na spotkanie.

Nie było inicjatywą obecnej dyrekcji Teatru Dramatycznego, by scena ta miała patrona w osobie Gustawa Holoubka. O ile pamiętam, w programie konkursowym Moniki Strzępki historia Dramatycznego, w tym jej złoty czas dyrekcji Holoubka, w ogóle nie była przywołana. To w programie Tadeusza Słobodzianka był bardzo mocny akcent położony na obchody stulecia artysty. Można więc odnieść wrażenie, że patronat Holoubka jest kłopotliwym prezentem dla kolektywu, który objął władzę w Dramatycznym. Miasto tym gestem jakby chciało obłaskawić część środowiska, która krytycznie odnosi się do radykalnej zmiany w teatrze. Dyrektor Jóźwik z Biura Kultury wykonał woltę myślową, przytaczając ze sceny wypowiedź Gustawa Holoubka o tym, że za czasów PRL-u teatr musiał walczyć z opresją ideologii, a po 89 roku mógł się zająć życiem jednostki. Dzisiaj – stwierdził dyr. Jóźwik – dyrekcja Dramatycznego musi połączyć oba te zadania, bo też walczy z ideologią. Dodałbym jednak do tej sugestii, że walczy z ideologią tworząc inną ideologię i biorąc publiczność za zakładników. Zabawnie natomiast zabrzmiały słowa marszałek Kidawy-Błońskiej, również wygłoszone po koncercie i wyrażające nadzieję, że nowy – stary patron będzie chronił Teatr Dramatyczny przed błędami.

Osobliwe było wystąpienie samej dyrektor Strzępki, które rozpoczęło serię oficjalnych przemówień. Strzępka odczytała coś w rodzaju referatu teatrologicznego, który wyraźnie miał kontrastować z atmosferą wieczoru. Sens był taki, że nowa dyrekcja Dramatycznego sięga do myśli i praktyki artystycznej Gustawa Holoubka, a wniosek: aktorzy Dramatycznego odtąd też będą grali Holoubkiem. Na odległość ze sceny po iglicę Pałacu Kultury czuło się w tym wykładzie fałsz – koncept czysto taktyczny, który miał jakoś rozegrać sprawę patronatu. Można jedynie się pocieszać, że nie było nic o patriarchalnym modelu kultury, w który Holoubka też by się dało wpisać oraz nie wspomniano o kulcie talentu i umiejętności, któremu artysta hołdował, a który dzisiaj należy uznać za opresyjny. Dyrektor Strzępce zasychało w gardle podczas czytania długiego elaboratu. Widownia też usychała.

A sam koncert? Na mój gust zrobiony został nie na miarę okazji i bohatera. Scenariusz napisany wedle metody, „że koń, że drzewo, że Stasiek”. Było więc coś o Holoubku aktorze, Holoubku dyrektorze, Holoubku działaczu, Holoubku kibicu sportowym i oczywiście Holoubku w kawiarni Czytelnika. Dobrze było rzecz jasna zobaczyć i posłuchać Gustawa Holoubka z archiwalnych nagrań. Można by się czepiać, dlaczego tak mało pokazano fragmentów z rolami teatralnymi. Zrozumiałem, jaka aluzja kryła się w zacytowanej scenie filmu Księga wielkich życzeń, w której bohater grany przez Holoubka zdejmuje zawieszoną na łańcuchu dziewczynkę. Marian Opania wykonujący piosenkę z tekstem Wojciecha Młynarskiego Nie opuszczaj mnie inteligencjo (Gustaw Holoubek mówił go w telewizyjnym spektaklu Andrzej Strzeleckiego Smutne miasteczko) zebrał chyba najwięcej braw, co świadczyło, że na widowni była jeszcze resztka publiczności, która utożsamiała się z przesłaniem utworu. Niestety nie było jej tak dużo, by wypełnić całą widownię Teatru Dramatycznego.

Nie mam po wczorajszym koncercie dobrego nastroju. Dlatego może przypomina mi się to, co powiedział Jerzy Koenig (skądinąd również osoba związana z Dramatycznym Holoubka), gdy innemu ważnemu teatrowi nadawano imię. Strawestowane słowa brzmiałyby tak: wolałem chodzić do teatru Holoubka, niż do Teatru im. Gustawa Holoubka.

1 384 odwiedzin

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.