W różnych miejscach odbyły się właśnie konkursy na dyrektorów teatrów. Wzbudziły one mnóstwo kontrowersji. Krytyczne komentarze dotyczą samej procedury wyłaniania dyrekcji drogą konkursu, jak i konkretnych laureatów. Nierzadko swoje frustracje wylewają ci, którzy również do rywalizacji stanęli i ją przegrali. Są też recenzenci, którzy nie ukrywają zawodu, że zwycięzcami nie okazali się ich faworyci. Krótko mówiąc: konkurs jest dobry, jeśli wygrywa go nasz człowiek, a jeśli nie, to wiadomo: ustawka, lokalna sitwa, plecy decydują etc.
Ja nigdy nie byłem zwolennikiem obligatoryjnych konkursów, bo czasami dyrekcję teatru można powierzyć artyście, na którym nam szczególnie zależy i po co wtedy stwarzać sztuczną formę angażowania. O ile wiem, w krajach zachodnich konkursy również nie są bezwzględnie obowiązującą praktyką i różni twórcy są zapraszani do objęcia dyrekcji. Ale my chcemy być bardzo demokratyczni, a w demokracji, jak wiadomo, nie zawsze wygrywają lepsi.
Inny problem jest taki, że ranga konkursów niepomiernie by wzrosła, gdyby pozycja dyrektora i samego teatru jako instytucji była mocniejsza. W obecnej sytuacji prowadzenie teatru to raczej szkoła przetrwania i na pewno więcej kłopotów niż przyjemności. Być może tym, którzy te wyścigi o dyrekcyjne stołki wygrywają należałoby współczuć tak jak kiedyś chłopom, których zabierano ze wsi do wojska. Różnica jest tylko taka, że nasi chłopi sami chcą iść.
Ale też nigdy nie jest tak, że nie ma znaczenia, kto zostaje dyrektorem. Bo nawet przy ograniczonych możliwościach jedni się sprawdzają lepiej, drudzy gorzej. Nie znam dokładnie przebiegu konkursów w takich teatrach, jak Polski w Bielsku-Białej czy Śląski w Katowicach, które się właśnie rozstrzygnęły. Mierżą mnie jedynie próby dyskredytacji wybranych kandydatów, które już się pojawiły w niektórych komentarzach. Oto Mike Urbaniak na swoim blogu pisze o Witoldzie Mazurkiewiczu, nowym dyrektorze Teatru Polskiego w Bielsku-Białej: „(…) aktor-lalkarz, który przez ostatnie dwa lata kierował – uwaga! – sceną kameralną Teatru Rampa na warszawskim Targówku. To się dopiero nazywa duży artystyczny format, gwarantujący spektakularny, artystyczny rozwój teatru”. Pan od Kultury powinien wiedzieć, że Mazurkiewicz był twórcą Kompanii Teatr, która po połączeniu z Teatrem Provisorium Janusza Opryńskiego zrealizowała kilka głośnych przedstawień, by wspomnieć tylko Ferdydurke, Do piachu czy Trans-Atlantyk. Mazurkiewicz w nich grał i je współreżyserował. Również zainicjował Festiwal Sąsiedzi w Lublinie. Nie jest na pewno artystą, o którym można się tak lekceważąco wyrażać, jak to zrobił Urbaniak.
Panu od Kultury nie podoba się również wybór Roberta Talarczyka na dyrektora Teatru Śląskiego: „Lokalni bonzowie z PO bez pojęcia o kulturze nie nominują przecież kogoś, kogo nie znają albo – nie daj Boże! – kogoś, kto może wywołać jakieś kontrowersje. Na Śląsku ma być cisza i spokój”. Talarczyk prowadził wcześniej teatr w Bielsku-Białej, o którym trudno powiedzieć, że panowała w nim cisza i spokój. Przeciwnie takie premiery, jak Żyd Pałygi, Bitwa o Nangar Khel, Miłość w Koenigshutte Villqista wzbudziły szersze zainteresowanie i emocje. A przecież w repertuarze Polskiego jest również spektakl pt. Zbrodnia, który objawił utalentowaną reżyserkę Ewelinę Marciniak. Talarczyk prowadził teatr, który łączył ambicje artystyczne, także lokalną wrażliwość z zadaniami, które scena w takim miejscu, jak Bielsko-Biała musi też spełniać. Być może z tych doświadczeń Talarczyk będzie korzystał w Katowicach. Jego wybór na dyrektora o tyle jest ważny, że rzadko się zdarza w naszym życiu teatralnym awans kogoś, kto się sprawdził w mniejszym teatrze do większego. A w końcu to było kiedyś normalną praktyką również karier dyrekcyjnych.
Proponowałbym zatem, aby dać szansę nowo wybranym dyrektorom. Lepiej chyba ich krytykować za to, co zrobią niż tylko za to, że są.
Wszędzie są jakieś układy / układziki. Nie zwalczymy tego raczej. Konkurując w takiego typu konkursie trzeba liczyć się z tym, że ocena końcowa zawsze może sprowadzić się do tego, że ktoś został przez kogoś polecony i to miało wpływ na wygraną.
No dobrze, ale każdy kandydat prezentuje jakieś swoje „polecenia”. Oczywiście, że w ostatecznym rachunku nie są one równorzędne i niektóre z nich mogą mieć większą moc. Ale też odpowiedzialność tych, którzy polecają jest większa.
nie każdy! Większość odpowiada na ogłoszenie konkursowe, które ściśle określa, co należy zrobić.
Jest jeszcze prawo: Ustawa o prowadzeniu instytucji i Zarządzenie ministra o przeprowadzaniu konkursu (a także Statut ZASP).
Może wreszcie należałoby to zrozumieć (poznać – np. przepis zezwalający na mianowanie bez cyrku i udawania) i nie powtarzać głupstw?
25 lat pseudodemokracji niczego Panów nie nauczyło?
A na boisku piłkarskim – od „fryzjera”?
Dlaczego Pan Legon udostępnia na fb Pana blog a nie udostępnił Pana Zembrzuskiego? Prawda boli? wręcz zostały pewne rzeczy usuniete z profilu Teatru.
Ale ani Pan Legoń, którego nie znam osobiście, ani Jacek Zembrzuski nie są moimi znajomymi na FB, więc trudno mi się do sprawy odnosić. A czy prawda tak boli, że nie jest w stanie Pani/Pan podpisać się z imienia i nazwiska?
~Janek (na moim blogu):
18 lipca 2013 o 08:50
to prawda. To „konformiści wszystkich krajów” łączą się!
Nic nie wskazuje, żeby w imieniu czego innego, niż w obronie własnych etatów. Tamten Legoń też coś przecież bełkotał o status quo w czasie konkursu?
Dziennikarz zamiast sprawdzać, dzwonić do organizatora z trudnymi pytaniami, domagać się ujawnienia protokołów z przesłuchań wygłasza rzekomą obronę ustawionych kandydatów i przy okazji obrzuca inwektywami („sfrustrowani”) jego konkurentów, których o zda!nie nie zapytał.
Wyjątkowo niegodna metoda
http://www.jacekrzysztof.blog.onet.pl
Ja nawet proponowałbym jakąś publiczną dyskusję o ustawkach przy konkursach, bo prawdą jest, że wszyscy o tym wiedzą, tylko nikomu się nie chce w tym grzebać, bo sprawy te są trudne dowodowo, ale przecież jeśli chodzi o nazwiska (np. wszystkich, którzy brali udział w konkursie) – są niezwykle liczne i można by ze wszystkimi porozmawiać publicznie – jakie są ich obserwacje na temat przebiegu ostatnich wydarzeń. Wszyscy po kolei, kurtyna otwarta, dowody i poszlaki na stół. Wezmę udział w takiej dyskusji i myślę, że wielu innych też weźmie, tyle że ktoś z możliwościami decyzyjnymi i sprawczymi realnie musi taką platformę debaty udostępnić. Kto wchodzi? Kto podejmie decyzję?