Siedzę wczoraj w fotelu dentystycznym, wizg wiertła przewierca mi ząb i uszy, ale zdołałem mimo to usłyszeć dźwięk nadchodzącego smsa. Gdy pani dentystka na chwilę przerwała swoje czynności, spojrzałem na komórkę i przeczytałem wiadomość: „Na konferencji Wymowa faktów w Instytucie Teatralnym mówią przez cały dzień o twoim blogu. A ty nie zajrzałeś”. Ale jak miałem zajrzeć, skoro siedziałem u dentysty? Po co miałem zajrzeć, skoro bodaj w marcu po otrzymaniu zaproszenia do udziału w konferencji ujawniłem może trochę bezceremonialnie desinteressement dla jej tematu i problematyki? Czy mogłem przypuszczać, że nieobecny jednakowoż będę obecny w referatach teatrologów?
Sprawa mnie zaintrygowała, tym bardziej że nie był to jedyny sms, który wysłano mi z sali konferencyjnej. Nawet zacząłem się zastanawiać, jak mógłby brzmieć tytuł referatu poświęconego mojemu blogowi?
Blog jako dyskurs.
Blog Majcherka: fakty i mity.
Wpływ blogów na status faktów teatralnych na przykładzie blogów Krystyny Jandy, Wojciecha Majcherka i Jacka Zembrzuskiego.
Rozmarzyłem się nieco, a przecież: sława zyskana wśród teatrologów to żart najlepszy. Oj, nie cytowali mego bloga uczeni, by odkryć w nim walory poznawcze. Zdaje się, że dokuczyłem im wpisem z poprzedniej konferencji pt. Ustanawianie historii, w którym bez ceregieli stwierdziłem, że zajmują się nie tym, co potrzeba. Kręcą teatrologiczne loki, a książek o najważniejszych ludziach polskiego teatru powojennego wciąż nie ma. Czyż nie jest ujmą na honorze naszej teatrologii, że pierwszą biografię Gustawa Holoubka po śmierci aktora napisał amator? A nie ma wciąż biografii Łomnickiego, Dejmka, Kotta, Cieślaka oraz wielu ważnych i ciekawych postaci? Nie będę się powtarzał w pisaniu tych litanii.
Wśród referatów prezentowanych na konferencji Wymowa faktów nie znajduję też zbyt wielu, które dawałyby nadzieję na poprawę tego stanu rzeczy. Włoscy śpiewacy w Warszawie od 1844 do 1915 roku być może stworzyli pasjonującą historię, ale wolałbym poczytać o czym innym.
Siedząc na fotelu dentystycznym i myśląc o konferencji w Instytucie Teatralnym, poczułem nawet żal do samego siebie, że jednak na nią nie zajrzałem. Pal licho „filipinki” pod moim adresem. Być może teatrologom byłoby miło, gdyby wśród słuchaczy znalazł się ktoś, kto z referatem nie wystąpił. Ktoś, kto choć trochę się przejmuje tym, co robią i czego nie robią.
– Proszę przepłukać i wypluć – powiedziała pani dentystka i wypuściła mnie z fotela.
:)
Jak rozumiem, dentystka powiedziała – niech Pan pomyśli o czymś przyjemnym?…
Przedostatnie jej zdanie brzmiało: – Jak będzie boleć, proszę przyjść ponownie. A w ostatnim podała kwotę, którą za wizytę miałem zapłacić.
Muszę Cię rozczarować: wspomniał półgębkiem tylko D. Kosiński tłumacząc się – w kontekście Twego słusznego wpisu – że to są ich (historykÓw) „rekolekcje”, więc (nie tyle) wyznanie win, co poszerzanie pola walki o granty (ale to już moja interpretacja: http://www.jacekrzysztof.blog.onet.pl)Szkoda, że wybrałeś całość uzębienia, bo byłbyś świadkiem wybijania zębów nauce pojmowanej „tradycyjnie”, jako DĄŻNOŚCI DO PRAWDY na rzecz z całą powagą wypowiadanych głupstw, że „faktow nie ma” (bo nas przy tym nie było, a przecież też chcemy dostać gratyfikację na „badania”!). Słyszę, że ta moda już passe, ale nasi „nowocześni”, jak zwykle, dowiadują się ostatni.
Miałem jednak sygnał, że jeszcze prof. Sugiera skomentowała mój wpis na blogu. Czytałem Twoją relację z konferencji i wydaje mi się, że zrobiłem lepiej udając się tego dnia do dentysty. Pozdrawiam
Intuicja!? To słowo też było ironicznie odesłane do lamusa w osobiście przejmującym wystąpieniu (bo o metodzie – nowoczesnej – i jej klęsce) Jagody Hernik Spalińskiej; a Sugiery nie zdzierżyłem, bo zbyt przewidywalna, a zresztą już Mateusz… Klaniam