Abdykacja

Tyle się dzieje. Historyczne zdarzenia. Papież abdykuje. Meteory spadają. I różne gwiazdy. W teatrze też najrozmaitsze sprawy. I wszystko domaga się komentarza, opinii, wypowiedzenia się. Koledzy piszą jak najęci. Nie można nadążyć za czytaniem. Teraz wszyscy piszą – mawiał Lem – i nikt nie czyta. A jak czyta to nie rozumie. A jak rozumie, to później nie pamięta.
Więc może też należałoby zabrać głos, ale człowieka ogarnia nieochota, jak chłopów w Indyku (a propos: w Dialogu ukazała się nowa sztuka Mrożka. Jeślibym skwitował ten w końcu niebagatelny fakt cytatem: „Iiii…”, to nie byłby to szczególnie wyrafinowany dowcip, ale przecież prawdziwie oddający stan ducha po lekturze).
Nawet pomyślałem, że wzorem mojego młodszego kolegi może nie będę już pisał i zamienię bloga na vloga. Bo jednak z tym pisaniem to mordęga. Człowiek ślęczy, kombinuje jak tu zabawić czytelniczki i czytelników, zalecić się jakąś myślą. A czasami nic nie wychodzi. I wtedy wstałbym od komputera, usiadł w fotelu, nastawił kamerkę (której co prawda nie posiadam, ale co to za problem) i przemówił. Zobaczyłem, jak to kolega robi. Trudno było nie zobaczyć, bo kolega zapraszał na swój występ tak intensywnie, że mógłby pracować również w tych telefonach, co to zwykle o w pół do dziewiątej rano do mnie dzwonią i zachęcają, żebym wybrał się do jakiegoś hotelu na pokaz medykamentów albo kocy. Nigdy z zaproszenia nie skorzystałem, ale kolega z pewnością byłby bardziej skuteczny. Obejrzałem więc premierę jego vloga i zaraz naszły mnie wątpliwości: czy ja bym umiał mówić minutę pięćdziesiąt tak elokwentnie i ciekawie o teatrze? Czy w ogóle ja kiedyś mówiłem minutę pięćdziesiąt? Młody to potrafi, bez kompleksów.
No więc znowu nieochota.
A może Benedykta też taka nieochota ogarnęła? I z tego powodu abdykował? Ale jak papieża wzięła nieochota, to wiecie, moi kochani, że chyba nie jest dobrze. I już naprawdę lepiej nic gadać.

1 619 odwiedzin

6 Comments

  1. Ostatnio wysyłano mnie do pracy w Fakcie i Superaku, teraz do promocji pokazów kocy mnie „Starszy Kolega” wysyła. Nawet się zastanawiałem, kiedy zareaguje, palica pod żebro wetknie. I nawet myslałem, by odpowiedziec felietonem dłuższym, ale… zbyt „Starszego Kolegę” lubię i szanuję by się wyzłośliwiać. Nawet wyzłośliwiać z wdziękiem. Są ważniejsze tematy niż niemoc twórcza prowadzącego blog recenzenta, choćby komentowanie spektakli. Jakoś mnie zawsze zniechęcało zajmowanie się krytyków krytykami:-) a na poprawę sił witalnych polecam „Starszemu Koledze” hmmm… taoistyczną jogę może?;-)

    Reply

    • Słabieńki ja, ale widać nie tak bardzo, skoro moje słabowite żarty reakcje Młodszego Kolegi wywołują. Dziękuję za wsparcie i dobre słowa. Trochę mnie zaskoczyła deklaracja Kolegi, że zniechęca go zajmowanie się krytyków krytykami. W takim razie, o czym był wpis Kolegi o mylącym tytule „Cycki aktorki”? Ja niestety nie mogę obiecać, że się działalnością Kolegi nie będę zajmował, bo przecież sam Kolega usilnie zabiega, żeby się nią interesować. Życzę oczywiście powodzenia na niwie i pozostaję z symaptią.

      Reply

  2. Panie Wojtku,
    To minie :)
    Proszę nie abdykować! I broń Boże nie stawiać kamerki. Pisać!
    Być może – idąc za Lemem – nie zrozumiem, a jak rozumiem, to nie będę pamiętać, ale… Ile przyjemności, to moje!

    Reply

  3. aj aj aj

    absolutnie bezbłędne … „Teraz wszyscy piszą – mawiał Lem – i nikt nie czyta. A jak czyta to nie rozumie. A jak rozumie, to później nie pamięta” w epoce ludzi którzy jednym palcem obsługują swoje życie (ajfony. ajpady…) a pamięć ich sięga siedmiu stron wstecz i bynajmniej nie chodzi tu o strony w książce, to jestem zdania, że pisać,pisać i pisać. niech czytają Ci co rozumieją i pamięć mają nie tylko w komputerze.

    Reply

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.