Agnieszka i Jeremi się gimnastykują

Są takie przedstawienia, które świetnie się zapowiadają. Można oczekiwać, że będą się podobać, ponieważ to, o czym traktują bardzo dobrze się kojarzy, budzi sympatię i sentymenty. Więc człowiek idąc do teatru jest pełen nadziei i dobrych chęci. No ale potem ogląda ten spektakl…
Listy na wyczerpanym papierze w Teatrze Polskim są z pewnością przedstawieniem, które rozczarowuje w szczególnie irytujący sposób. Aż się płakać chce, że tak można spartolić wdzięczną historię romansu Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory, tylko dlatego że reżyserka postanowiła mieć „pomysły”. Wzięły się one prawdopodobnie z przeświadczenia, że „normalna” adaptacja korespondencji dwojga poetów będzie mało atrakcyjna scenicznie. Mamy zatem zdublowaną parę głównych bohaterów – nie bardzo wiadomo dlaczego? Gdyby jeszcze aktorki, które grają Agnieszkę i aktorzy wcielający się w Jeremiego odsłaniali odmienne strony swych postaci np. Agnieszkę kochającą i Agnieszkę odrzucającą czy Jeremiego – starszego pana i Jeremiego – młodzieńczo zakochanego, może pomysł by się jakoś uzasadniał. Ale nic z tych rzeczy. Inwencja reżyserki idzie jednak dalej i nakazuje aktorom przez cały właściwie spektakl uprawiać upiorną gimnastykę akrobatyczną, z przyrządami i bez. Biedacy robią fikołki, tarzają się po podłodze, odbijają od ściany. Po co tak? Żeby było inaczej? Że postaci muszą się wyrażać przez ruch? Tylko zamiast machać rękami i nogami może trzeba było poruszać trochę głową i zorientować się, że ta gimnastyka zabija opowieść o miłości dwojga niebanalnych ludzi. Że w tym przedstawieniu nie ma za grosz poezji, humoru, wdzięku i prawdziwych emocji, które zapisane są w listach Agnieszki i Jeremiego, a przede wszystkim w ich piosenkach. I wszystko to rozgrywa się w szkaradnej dekoracji, kompletnie niefunkcjonalnej, która może śmiało walczyć o nagrodę najgorszej scenografii warszawskich teatrów, a zdobyć ją niełatwo, bo konkurencja w tej dziedzinie jest duża.
Można się pastwić nad tym przedstawieniem, ale chciałbym zadać jedno pytanie dyrekcji Teatru Polskiego. Deklaruje ona szacunek dla literatury i przywiązanie do tradycji. Gdyby ktoś chciał w Polskim wystawić Zemstę Fredry, w której Cześnik, Rejent, Papkin, Wacław, Klara nieustannie przewracaliby się po scenie, zapewne reżysera przepędzono by w podskokach. Dlaczego zatem nie uszanowano zasady decorum dla opowieści o Agnieszce Osieckiej i Jeremim Przyborze, i pozwolono byśmy oglądali coś, co ma poziom występu ambitnych licealistów kierowanych przez szurniętą panią instruktor?
W tych dniach właśnie Andrzej Seweryn ogłosił, że Teatr Polski z powodu obciętej dotacji musi ograniczyć swoje plany artystyczne. Może w ramach oszczędności trzeba było w ogóle nie dopuścić do premiery Listów na wyczerpanym papierze?

2 105 odwiedzin

11 Comments

  1. Muszę się przyznać, w pierwszej chwili pomyślałem, że tu coś o mego synka chodzi. I zastanawiałem się – tylko skąd ta Agnieszka… Ale się szybko

    Reply

  2. Polski teatr gimnastykuje się gdzie indziej. Teatr polski jest gdzie indziej. Teatr Polski to anachronizm, skostniała przeszłość, która nie ma siły wybić się na współczesność, by mieć szansę na wypracowanie przyszłości.

    Podobała mi się tylko „Końcówka”. Oby to nie była Teatru Polskiego końcówka. Na występach gościnnych innych teatrów, imprezach daleko się nie zajedzie.

    Za chwilę usłyszymy, że misja Teatru Polskiego pokrywa się z misją Teatru Narodowego. I tu , i tam rdzeń ma wybitnie polski. W ramach redukcji, cięć, oszczędności ciachnie się i Teatr Polski. Nie na darmo mówi się o tym, że za dużo mamy teatrów w Warszawie. Na razie to mamy za mało oleju w głowie. A słoma nam się w nadmiarze wysypuje z top model botków.

    Czas na gimnastykę umysłu, wyobraźni i dobrej woli architektów naszej polskiej teatralnej rzeczywistości.

    Reply

    • Tak, nawet myślałem, żeby ten wpis opatrzyć specjalną dedykacją dla Pana, ale i bez niej wyczuł Pan doskonale, kto mnie w tym przypadku skierował w stronę bandy. Z bokserskim pozdrowieniem.

      Reply

  3. Przyznaję się do diabelskich podszeptów, ale ja generalnie, a nie w „tym przypadku”. Żal mi niedokonanej dedykacji, ale cieszę się, że tego cyrku nie widziałam. Nie miał na to cienia szans. Jestem z Pana dumna i niech mi Pan tego nie odbiera w kolejnej grzecznej wypowiedzi.

    Reply

  4. Muszę sprostować swą płeć: nie widziałem zamiast nie widziałam, dumny zamiast dumna. Niestety, żeby zostać transdragkwin, nie ten wiek, nie ten głos. Charczę no i po tylu wspólnych latach przyzwyczaiłem się do siebie.

    Reply

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.