Blue Jasmine

Nie będę oryginalny i oczywiście przyznam, że mnie też podobał się nowy film Allena. I również uważam, że Cate Blanchett gra świetnie, choć reszta aktorów jest także po mistrzowsku obsadzona. Trochę mnie tylko zastanawiają te skojarzenia z Tramwajem, zwanym pożądaniem, które pojawiają się w recenzjach. Owszem, dałoby się dostrzec powinowactwa bohaterek filmu Allena i sztuki Williamsa. Ale mam wrażenie, że Allen raczej jak zwykle ironicznie przetworzył wątki dramatu. Przecież w Blue Jasmine do góry nogami wywrócona jest postać, która mogłaby stanowić odpowiednik Stanleya Kowalskiego. W filmie narzeczony siostry Jasmine tylko z wierzchu jest typem macho. Przez moment wydaje się, że może Allen poprowadzi intrygę analogicznie do Williamsa i ta neurotyczna snobka Jasmine wda się w niebezpieczny związek z Chilim, jednak powtórki z dramatu nie mamy. Chili chyba ani razu nie spojrzy pożądliwie na Jasmine, bo cały czas przywiązany jest do jej siostry i nawet gdy ta puści go kantem i tak nie zrezygnuje z miłości. W walce o nią nie boi się nawet śmieszności. Jest po prostu szczerym, uczciwym, dobrym facetem. Kompletne przeciwieństwo Kowalskiego. Ktoś taki w żaden sposób nie może zainteresować Jasmine, która żyje we własnym świecie wspomnień i iluzji. Jasmine jest znerwicowana nie tylko dlatego, że padła ofiarą deklasacji po krachu bogatego męża-oszusta. Przyczyna depresji jest chyba głębsza i tkwi we wrażliwości kobiety, która nie może się dopasować do banalnej rzeczywistości i potrzebuje wciąż czegoś lepszego. Bohaterka Allena jest irytująca, śmieszna, ale też wzruszająca, bo jak najbardziej prawdziwa.

821 odwiedzin

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.