Zmiany?

Zapowiedź dymisji Marka Kraszewskiego z funkcji dyrektora Biura Kultury wywołała spore emocje, choć na kilometr zalatuje, że decyzja pani prezydent Warszawy jest czysto wizerunkowa. Wobec groźby referendum ma ratować jej stosunki z środowiskiem, któremu się naraziła i które mocno ją krytykowało. Kraszewski stał się kozłem ofiarnym w tej sytuacji, balastem, który trzeba zrzucić, bo balon zaczyna opadać. Dyrektor Biura Kultury był oczywiście nieporozumieniem na swoim stanowisku, sprawiał wrażenie figuranta, który doskonale się sprawdza, bo nie oczekiwano od niego żadnej wizji działania. Jego indolencja tak naprawdę obciąża jego promotorów.
Ale zmiana personalna na stanowisku dyrektora Biura Kultury niczego nie spowoduje, jeśli władze Warszawy nie określą, co w istocie chcą zmienić w zarządzaniu kulturą i wedle jakiej strategii dalej postępować? Obawiam się jednak, że nowy dyrektor, kimkolwiek będzie, znajdzie się w sytuacji nie do pozazdroszczenia, ponieważ, mając nad sobą przełożonych przestraszonych wizją referendum i przyszłorocznych wyborów, w istocie niewiele będzie mógł zrobić akurat w tym czasie. Może oczywiście wziąć na siebie rolę strażaka, która ugasi parę pożarów, ale przecież oczekiwania są znacznie większe.

927 odwiedzin

2 Comments

  1. Uśmiałem się przed chwilą, czytając, że ktoś od HGW rzekł, iż „pan Kraszewski nie miał spektakularnych wpadek”. Przypominając, poza Kowalewskim, Miśkiewiczem czy Bralem: mianował w Powszechnym Roberta Glińskiego dyrektorem, gdy ten był (chyba przez rok) jeszcze rektorem łódzkiej filmówki. Za kadencji Kraszewskiego teatr w Warszawie, a co za tym idzie, spora część teatru w Polsce, została sprowadzona do poziomu, w którym już spokojnie na scenie mógł pojawić się Michał Kmiecik i być odbierany na poważnie. Naprawdę do wszystkiego, jak widać, można się przyzwyczaić. Oczywiście to musiało tyle trwać (8 lat?), bo dookoła sami ludzie pozbawieni elementarnej dawki honoru – powinien podać się do dymisji jakieś trzy lata temu. Rozumiem, że to specyficzna POstawa i POczucie humoru. Czy będzie lepiej? Wątpię, bo problemem – moim zdaniem – jest sam absurd stanowiska, jakim jest Biuro Kultury, przechowalni dla znajomych, którzy muszą się czymś zająć. Zawsze byłem i będę za absolutnym samoorganizowaniem się i odpowiedzialnością samych inicjatorów kultury, bez herbatek, koniaczków u politycznych pionków. PS. Nie mam pojęcia, skąd pomysł z Grzegorzem Lewandowskim – kojarzę nazwisko Kandydata z działalnością pubowo-eventową, ale jakie to ma znaczenie…

    Reply

    • Lewandowski niewątpliwie ma pozycję w środowisku tzw. NGO-sów. Był też zaangażowany w prace nad „Programem rozwoju kultury w Warszawie do 2020 roku”, który to dokument chyba został zatwierdzony przez władze stolicy jako obowiązujący. W tym dokumencie zapisano, że dyrektora Biura Kultury będzie wyłaniał konkurs, więc jak zwrócił uwagę chyba Pawłowski propozycja objęcia tego stanowiska przez Lewandowskiego jest dla niego niezręczna. Ale pomijając już ten fakt, trudno w istocie stwierdzić, czy ewentualna nominacja dla Lewandowskiego oznacza radykalną zmianę polityki kulturalnej miasta i preferowanie działań pozainstytucjonalnych? Tak czy inaczej sprawa nie wygląda poważnie i wywołuje niepotrzebne podniecenie.

      Reply

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.