Zapoznałem się z ogłoszonym właśnie dokumentem Miasto kultury i obywateli. Program rozwoju kultury w Warszawie do roku 2020. Dokument jest wynikiem długotrwałej już pracy różnych osób i środowisk, którym dobro kultury stołecznej leży na sercu, i których kompetencji nie można kwestionować. Niepokój mój jednak wzbudził już pierwszy akapit:
„W dokumencie Miasto kultury i obywateli. Program rozwoju kultury w Warszawie do roku 2020. Etap I celowo użyto języka i formuły, wynikających z zasad pomocniczości, partnerstwa w pracy z administracją publiczną oraz postępującego procesu emancypacji obywateli. Postulowane zaangażowanie obywateli i obywatelek miasta w kulturę (tj. w jej tworzenie i uczestnictwo) narzuca użycie języka zapraszającego do dialogu, pozbawionego zrozumiałych dla specjalistów haseł-kluczy, którymi operuje się w strategiach i innych dokumentach programowych. Założenie takie odbiega od modelowej konstrukcji”.
Jezusie, Maryjo, Józefie Święty – czy ktoś coś z tego rozumie? Bo ja czytam i czytam, i nic. Francuzi mówią: jasność stylu to jasność myśli. Zastanawia mnie użycie związku frazeologicznego: „obywatele i obywatelki”. Rozumiem, że nie można było zastosować słowa „obywatele” bez rozróżnienia płci, ale w takim razie, dlaczego wprowadzono kolejność, że najpierw obywatele-mężczyźni, a potem obywatelki-kobiety? Pamiętam np., że w przemówieniach generał Jaruzelski zawsze mówił: „obywatelki i obywatele”. Ale może to jest formuła staromodna i jednak paternalistyczna? Nie wiem.
Ale oczywiście nie mam zamiaru tu analizować szacownego dokumentu pod względem stylistycznym. Mogę jedynie stwierdzić, że w różnego rodzaju tekstach programowych dotyczących kultury zadomowił się specyficzny język, który określiłbym nowomową menedżerów kultury. Miasto kultury i obywateli też jest pełne tych charakterystycznych terminów: „projekt”, „sektor kreatywny”, „kapitał społeczny”, „ewaluacja” etc. Z całą pewnością dokument nie jest do przeczytania przez tzw. zwykłego warszawiaka, choć pewnie ogólny kierunek rozwoju może mu się spodobać. Bo czy nie chcemy, żeby się spełniła taka wizja, którą „projekt” kreśli na rok 2020:
„Warszawa, o jakiej marzymy, jest miastem, którego mieszkańcy – wychodząc z domu lub w nim pozostając – lubią spędzać czas z kulturą, uczestnicząc w niej lub ją tworząc. Jest miastem, w którego różnorodnej ofercie każdy znajduje coś dla siebie; w którym stworzone są warunki do nieskrępowanej twórczości i w którym docenia się kulturę w różnych jej przejawach.
Warszawa, o jakiej marzymy, jest miastem nowoczesnym – także technologicznie, coraz lepiej projektowanym, estetycznym, przyjaznym i promującym ekologiczny oraz zrównoważony styl życia. Z przyjemnością spaceruje się po jej ulicach i jeździ po niej rowerem.
Choć jest metropolią, jej globalne aspiracje są zakorzenione w lokalności, w budowaniu sąsiedzkich, osiedlowych, dzielnicowych wspólnot. Mieszkańcy Warszawy mają poczucie wpływu na rozwój swojego miasta, a zarządzający miastem są otwarci na ich opinie i potrzeby, mądrze wspierają obywatelską spontaniczność”.
Boże, jak to będzie fajnie w 2020. Oby tylko dożyć. Ja jestem trochę Pan Czepialski, więc tylko się zapytam, czy żeby taką perspektywę nakreślić trzeba było czekać prawie trzy lata (bo tyle trwały łącznie prace przygotowujące dokument)? Jak tyle czasu zajęło sporządzenie dokumentu, to ile zajmie wdrażanie? Czy aby na pewno zdążymy do 2020?
W dokumencie jest bardzo wiele ogólnie słusznych postulatów i bardzo mało konkretów. Być może w tego rodzaju tekstach nie może być inaczej, bo przecież teraz Miasto kultury będzie jeszcze przedmiotem wielu debat, dyskusji i konsultacji. A ja bym chciał wiedzieć np. ile będzie teatrów miejskich w Warszawie w 2020 roku? Czy będą tak słabe (chodzi mi oczywiście o finanse) jak w 2011? Czy będą ci sami dyrektorzy? Czy nadal nowych dyrektorów będzie powoływał dyr. Kraszewski? A może już ich nie będzie powoływał, bo będą same teatry prywatne i „niezależne”? Może nawet w 2020 dyr. Kraszewski nie będzie dyrektorem Biura Kultury?
Jedno jest pewne: w 2020 trzeba będzie pisać nowy dokument o rozwoju kultury w naszej pięknej stolicy. Do 2030.
A póki co zaśpiewajmy:
Gdybyś ujrzeć chciał nadwiślański świt
Już dziś wyruszaj ze mną tam
Zobaczysz jak, przywita pięknie nas
Warszawski dzień
Biuro kultury, jak zwykle z opuźnieniem, zorientowało się, że dla unijnych funduszy potrzebne są „społeczne konsultacje”, więc, jak za Jaruzela powołało grono i będzie bić pianę. Ale nie sprawę podstawową, czyli brak WYMAGANYCH PRAWEM konkursów na dyrektorów instytucji kultury.Dyr KRASZEWSKI DO WYMIANY !(tez na facebooku)