Wsola

Przy okazji Festiwalu Gombrowiczowskiego wizyta we Wsoli. Tu, niedaleko Radomia przy drodze do Warszawy, znajdował się majątek brata Gombrowicza, Jerzego. Witold tu bywał przed wojną, być może tu pisał Ferdydurke, a w każdym razie atmosfera pałacu i jego otoczenia z parobkami mogła go inspirować. Tu też był na pewno w lipcu 1939 roku i radził się brata, czy ma opuszczać Polskę w obliczu zbliżającej się wojny. Po wojnie pałac przejęto na komisariat milicji, a później zamieniono na Dom Opieki Społecznej. Jakiś czas temu pensjonariuszy przeprowadzono do miejsca z lepszymi warunkami, a budynkowi groziła ruina. Zrodził się pomysł, by pałac uratować i stworzyć w nim Muzeum Gombrowicza jako oddział Muzeum Literatury w Warszawie. Operacja szczęśliwie się udała i od roku Muzeum jest czynne. Robi bardzo dobre wrażenie. Oczywiście pamiątek po Gombrowiczu nie jest wiele, ale te, które są, podarowane przez Ritę Gombrowicz, to znaczące drobiazgi: okulary, fajki, szachy, fotele z Vence i przede wszystkim walizka, z którą wyjechał do Argentyny. Wystawa zawiera zdjęcia, listy, dokumenty (m.in. świadectwo maturalne  ze słabymi w większości stopniami), rękopisy. Ekspozycja jest urządzona starannie i ze smakiem. Co ważne: Muzeum nie jest tylko izbą pamięci wielkiego pisarza. Niewielka załoga Muzeum, nie mając stałych pieniędzy na działalność, rozkręciła ją w ciągu roku w sposób imponujący. Odbywają się tu nie tylko różnego rodzaju spotkania poświęcone Gombrowiczowi (jedno z nich z udziałem m.in. Jerzego Jarzębskiego, Andersa Bodegarda, Jean-Pierre Salgasa i Piotra Kłoczowskiego rozpoczynało Festiwal). Na liście „eventów” Muzeum są koncerty (jeszcze w październiku mają zagrać Pustki), oczywiście monodramy i kameralne spektakle (nie tylko Gombrowiczowskie), dyskusje pod hasłem „Pytania Gombrowiczowskie” nie dotyczące jednak bezpośrednio jego twórczości (jedna z nich np. na temat wolności w Internecie). Widać, że to miejsce autentycznie żyje i czuje się ogromne zaangażowanie osób, które tu pracują (zresztą może to nie jest tylko ich praca, ale pasja). Gombrowicz jak wiadomo nie znosił muzeów. Ale to jego imienia we Wsoli, w jedynym zdaje się w Polsce zachowanym domu, związanym z jego życiem, ma dobrego ducha, w żaden sposób nie „upupiło” pisarza. Zajrzyjcie tu, jeśli będziecie gdzieś po drodze.

A to „przewrotne” logo Muzeum:

   

620 odwiedzin

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.