Środowisko teatralne emocjonuje się zerwaną premierą, którą miał dać w Genewie Krystian Lupa. W całej sprawie może mniej istotne są jej kulisy, ciekawsze jest to, co o niej się mówi. A potrzeba wypowiadania się jest silna i można w niej wyczuć wyraźnie złe emocje: rodzaj Schadenfreude czy manifestację w duchu „bij mistrza”. Myślę, że Lupa nie spodziewał się, że nieszczęsna historia wywoła takie reakcje. Przecież niepodważalna była jego pozycja guru polskiego teatru, wizjonera, którego twórczością fascynowała się publiczność oczekująca od sztuki granicznych doświadczeń, nauczyciela, który miała ogromny wpływ na kolejne roczniki adeptów reżyserii. Sam też należę do pokolenia, które teatr