Oglądałem w ostatnią sobotę w jednym z miast Wyzwolenie. Na zewnątrz teatru czuło się podmuchy orkanu Grzegorz, odwołano nawet ligowy mecz miejscowej drużyny, a jednak jakaś grupa ludzi, niezrażona aurą, stawiła się, by spędzić wieczór, mozoląc się ze zrozumieniem Wyspiańskiego. Reżyser trochę próbował pomóc, dodając sporo muzyki i piosenek. Wyeksponował scenę z maskami, która ma, jak wiadomo, wiele pamiętnych kwestii, ale które nie układają się w jasny wywód. Może paradoksalnie Konrad mówi dokładnie to, co siedzi nam w głowach, a co jest zbitką rozmaitych przekonań, czasem sprzecznych ze sobą, które wyznaczają kierunki myślenia także dzisiaj. Bo przecież w tyradach Konrada