Z żalem przeczytałem edytorial Jagody Hernik-Spalińskiej, w którym ogłosiła de facto zamknięcie portalu Teatrologia.info. Powód, dla którego Teatrologia się zamyka, jest prosty: brak pieniędzy, redakcja nie otrzymała dotacji na swoją działalność.
Byłem regularnym czytelnikiem Teatrologii. Czytałem zamieszczane tam recenzje. Czytałem felietony, wśród których zwykle ciśnienie podnosiły teksty Rafała Węgrzyniaka. O wiele bardziej nudziły wynurzenia Marka Kochana. Czytałem nawet „miniatury sceniczne” Pawła Jurka, w których autor wykazywał pewien zmysł obserwacji życia teatralnego, ale przekuwał ją w dowcip o umiarkowanych, jak na moje poczucie humoru, walorach śmieszności.
Czytałem zatem nowe wydania Teatrologii w czwartek po środzie, gdy zaglądałem do nowych tekstów na portalu Teatralny.pl. Oba portale na pewno wypełniały lukę, czy wręcz dziurę po nieistniejącej w prasie recenzji teatralnej. Oba nie wchodziły sobie w paradę, każdy spełniał swoją rolę. Jeśli chodzi o reakcje na premiery, Teatrologia wydawała mi się szybsza. Teatralny miał przewagę w rozmowach z ludźmi teatru. No i ma Łukasza Drewniaka.
Teraz zostaje więc dziura po Teatrologii. Nie ma co ukrywać, że prawdopodobnie redakcja portalu padła ofiarą mniej lub bardziej zasłużonej opinii, która przypięła jej łatę konserwatyzmu, a nawet towarzystwa sprzyjającego minionemu szczęśliwie reżimowi. Wsparcie, które Teatrologia uzyskała, pewnie wynikało rzeczywiście z chęci stworzenia ośrodka stanowiącego alternatywę dla dominującego w jakimś zakresie we współczesnym teatrze nurtu „postępowego”, cokolwiek to znaczy. Jeśli nadal mamy do czynienia z konfliktem fraczka i kontusza, by użyć formuły znanej z eseju Zbigniewa Raszewskiego Staroświecczyzna i postęp czasu, to pewnie redaktorom Teatrologii byłoby bardziej do twarzy w kontuszu, choć sami uznaliby tę sugestię za zbyt upraszczającą ich garderobiane upodobania. Może zresztą te spory są w gruncie rzeczy jałowe, ponieważ tak naprawdę życie teatralne płynie falami, którymi nie da się łatwo kierować.
Nie chciałbym, aby to, co piszę o Teatrologii, brzmiało jak nekrolog. Może jest jeszcze jakaś szansa na utrzymanie portalu przy życiu? Zaapelowałbym do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, aby jednak jeszcze raz zweryfikowało swoje decyzje dotacyjne. Szkoda, aby po pięciu latach działalności, to miejsce refleksji o teatrze w Internecie przestało istnieć. Zaryzykuję nawet twierdzenie, że może właśnie teraz, gdy władza się zmieniła, jest bardziej potrzebne. Z autorami Teatrologii można się nie zgadzać, ale trudno im odmawiać prawa do wyrażania swojego światopoglądu. Wolę nie czytać tekstów Marka Kochana ze swojego wyboru, niż dlatego, że on nie ma możliwości ich publikacji.