Fakty TVN o 19.00 drugi dzień z rzędu jako najważniejszą wiadomość dnia prezentują sprawę dyrektora Schoena z Teatru Bagatela. Wycofanie się Donalda Tuska z kampanii prezydenckiej, nominacje „wybitnych prawników” do Trybunału Konstytucyjnego, a nawet historia „pancernego Mariana” – wszystko to zeszło na drugi plan. Emocje rozgrzewa człowiek, o którego istnieniu zdecydowana większość widzów do tej pory nie wiedziała.
Oczywiście sprawa nie jest nomen omen bagatelna, choć pewnie w wielu instytucjach, nie tylko w teatrach, podobne przypadki się zdarzały i zdarzają. Ilu jest takich facetów-dyrektorów, którym wydaje się, że skoro mają władzę, to mogą sobie pozwolić na obleśne zachowania? Nie zauważają jednak, że świat się zmienia i jest coraz mniejsze przyzwolenie na te kogucie gierki, choć jawny sprzeciw wobec nich na pewno wymaga wciąż odwagi i niekoniecznie przynosi ofiarom zadośćuczynienie.
Oskarżenia, które padły pod adresem dyrektora Schoena, rzecz jasna powinny być jeszcze udowodnione i sprawiedliwie osądzone. On sam nie przyznaje się do winy, ale niestety w tym przypadku jej domniemanie już robi swoje. Bo nawet jeśli dopuścimy interpretację, że dyrektor przejawiał „ojcowską serdeczność” wobec kobiet, to przeciwko niemu przemawia fakt, że jego podwładne źle się z tym czuły.
To, co się zdarzyło w Bagateli, być może powinno też dać do myślenia, na ile teatr jako instytucja musi podlegać mechanizmom władzy, które rodzą pewnego rodzaju patologie. Jasne, że wiele zależy od kultury osobistej człowieka, który stoi na czele teatru. Ale co zrobić, gdy jej zabraknie? Gdy poczucie władzy dyrektora prowokuje do zachowań niegodnych? Można rzecz jasna zabezpieczać pracowników różnego rodzaju procedurami antymobbingowymi, ale czy one wystarczą w instytucji, która ma dość silną strukturę hierarchiczną? A w dodatku natura działania jest jednak niewymierna? Nie czarujmy się, że konflikt w Bagateli jest jakimś jednostkowym przypadkiem. On się tylko ujawnił, a ile się skrywa?
Dzisiaj, gdy dyrektor Schoen stanął pod pręgierzem, mimo wszystko warto pamiętać, że miał swoje zasługi dla Teatru Bagatela. Nie jest to teatr, który należy do krajowej ekstraklasy, choć Schoen zręcznie manewrował między repertuarem popularnym, który dawał Bagateli sukcesy frekwencyjne, a spektaklami bardziej ambitnymi, realizowanymi głównie na scenie przy Sarego. Schoen sprawiał też wrażenie autentycznie zainteresowanego życiem teatralnym, widywało się go na festiwalach. No ale zarzuty, jakie postawiły pracownice, przesłoniły wszystko, co można mu policzyć na plus jako dyrektorowi. Stało się to co gorsza w sezonie, gdy Bagatela obchodzi jubileusz stulecia. Być może sprawa ma jeszcze jakieś kulisy, o których nie wiemy. Ale przyszłość dyrektora Schoena wydaje się przesądzona niestety na jego własne życzenie.
„Oskarżenia, które padły pod adresem… rzecz jasna powinny być jeszcze udowodnione i sprawiedliwie osądzone.” A dlaczego nie musiało tak być w wypadku A. Pawłowskiego, tylko mgr Buchwald mogła dokonać publicznego samosądu? Kali się kłania?