Wiem, że są ważniejsze sprawy, bardziej emocjonujące, ale czasami te, o których się nie mówi, też są ważne. A nie znalazłem jak dotychczas żadnej oficjalnej informacji o tym, że Agencja Kreacji Teatru Telewizji przestała istnieć. Trzy lata temu nowe władze Telewizji Polskiej chwaliły się jej powstaniem, przypisując sobie w ten sposób dzieło odrodzenia Teatru Telewizji. Sławny kuzyn, Jan Maria Tomaszewski, obwieszczał to wszem i wobec przy każdej okazji. Tak jak narodziny były głośne, likwidacja odbywa się w ciszy.
Co się stało, że flagowa jednostka służąca realizacji misji telewizji publicznej, jest właśnie zwijana? Można odnieść wrażenie, że nie interesuje to nawet dziennikarzy, zajmujących się jeszcze Teatrem TV. Mnie doszły słuchy, że następuje kolejna reorganizacja, która rozdziela część produkcyjną Agencji od redakcyjnej. Czyli właściwie dokonuje się powrót do sytuacji, w której Teatr TV funkcjonował przez wiele lat i co było przedmiotem krytyki ekipy, która pojawiła się na Woronicza na początku 2016 roku.
Żeby być uczciwym: uważam, że sam fakt przywrócenia Teatru TV, co się wyrażało wprowadzeniem regularnej emisji poniedziałkowego teatru i zwiększeniem premierowej produkcji, należy policzyć na plus władzom TVP. Wcześniej walka toczyła się przecież o to, by w ogóle Teatr TV utrzymać w ramówce Jedynki. Inną sprawą jest, jak wykorzystano szansę, którą dało powstanie Agencji Kreacji Teatru TV i czy rzeczywiście ilość produkcji poszła w parze z jakością. W każdym razie likwidacja Agencji jest wizerunkową klapą, a można się spodziewać, że będzie to skutkować dalszą marginalizacją Teatru TV, który pełni funkcję co najwyżej kwiatka do kożucha uszytego w telewizji Jacka Kurskiego głównie z propagandy, disco-polowej rozrywki i sportowych transmisji.
Teatru TV dzisiaj w Telewizji Polskiej na pewno nie jest łatwo robić, bo z jednej strony podlega on presji polityki obecnej władzy, a z drugiej spotyka się z nieoficjalnym bojkotem części środowiska. Ten bojkot jest przecież faktem, wystarczy przeanalizować, ile czołowych aktorek i aktorów od 5 lat nie zagrało ani razu w Teatrze TV. Sprawa jest przykra, bo pokazuje, że nawet instytucja z tak piękną tradycją padła ofiarą konfliktu, który w nieznośny sposób dzieli nasze społeczne życie.
Niechęć do TVP ma też konsekwencję w postaci odpływu widowni Teatru TV. Jeżeli przeciętna oglądalność przedstawień poniedziałkowego Teatru TV waha się między 300 a 500 tysiącami, to jest to rzeczywista klęska. Przypomina mi się od razu dyrektor Jedynki Piotr R., który zwykł dzwonić do mnie we wtorki rano z pytaniem, czy wiem, jaki miał wynik spektakl z poprzedniego wieczora? W tamtym czasie Teatr TV osiągał ponadmilionową widownię, a jeśli się zdarzało, że nie osiągał, to dyr. R. mawiał:
– Taka duża antena jak Jedynka nie może sobie pozwolić na tak słabe wyniki.
Żeby było śmieszniej obaj byliśmy absolwentami Wydziału Wiedzy o Teatrze, co prawda z różnych czasów, ale wielu nauczycieli mieliśmy tych samych. Ale widać, jak mawiał Wałęsa, punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia.
Jakkolwiek byłbym dzisiaj krytyczny wobec władz TVP, to sprawa Teatru TV nie wyzwala we mnie Schadenfreude. Mogę się zżymać, że w ostatnich latach był prowadzony, jak był, ale przecież pozostaję patriotą Teatru TV i nie przestanę wierzyć w sens jego istnienia nawet w marnych okolicznościach. Trudno natomiast marzyć, że mógłby on być jakąś niepodlegającą naciskom enklawą sztuki, terenem swobodnej pracy najlepszych artystów, a nie tych, którzy są „nasi”, albo których lansujemy, by stali się nową elitą.
Osobnym problemem jest zapaść premierowej produkcji teatralnej w TVP Kultura. Przykro to stwierdzić, ale w tej dziedzinie kanał nie ma żadnego planu ani nawet pomysłu. Nie jest usprawiedliwieniem fakt, że nastąpiła pandemia i teatry przestały grać, a więc trudno dokonywać rejestracji czy transmisji przedstawień, co przecież było specjalnością stacji. Prawdziwa rewolucja, jaka się dokonuje w związku z obecnością teatru w Internecie, przechodzi w Kulturze kompletnie niezauważona. Cokolwiek sądzić o pokazach spektakli w sieci, one budzą zainteresowanie i są zresztą pod względem realizacji coraz lepsze. Dziwi mnie, że kanał nie potrafi wykorzystać swojego doświadczenia, by w ten trend aktywnie się wpisać. Przecież można sobie wyobrazić, że przynajmniej raz w miesiącu dochodzi do wspólnej transmisji spektaklu z wybranego teatru. Robi się z tego święto teatralno-telewizyjne, które publiczności w czasie pandemii daje możliwość obcowania z teatrem choćby w takiej pośredniej formie. Tymczasem dorobek rejestracji przedstawień, który miała Kultura, praktycznie przestał się rozwijać. Coś się robi od przypadku do przypadku. Wizji w tym nie ma. Ale może w telewizji dzisiaj to nie jest potrzebne.