MP4

Jak mnie coś wzruszy Od razu rzuca mi się na uszy. Tak śpiewał w Opolu dawno temu Jerzy Stuhr. Mnie się rzucił na uszy spektakl studentów Akademii Teatralnej pt. MP4 w reżyserii Mariusza Benoit, grany na małej scenie Teatru Powszechnego. Może miałem akurat taki nastrój w ten wieczór, a może zawsze za serce chwyta młodość połączona z talentem. Ja nie jestem jakimś szczególnym miłośnikiem tzw. piosenki aktorskiej. Nigdy z tego powodu nie byłem we Wrocławiu. MP4 to tzw. dyplom muzyczny. Ma pokazać talenty wokalno-aktorskie studentów. Teatru w tym wielkiego nie ma. Nawet można odnieść wrażenie, że celowo rzecz potraktowano z

Czytaj dalej

„Wszystko jest lekko dziwne” i bez sensu

Przeczytałem rozmowy Łukasza Maciejewskiego z Jerzym Radziwiłowiczem w książce pt. Wszystko jest lekko dziwne i powiem szczerze, że wolałbym jej nie czytać, ponieważ sprawiła mi ogromny zawód. Wiadomo kim jest Radziwiłowicz – aktorem o wielkim dorobku, wypracowanym bez korzystania z taniej popularności. Aktorem, który swoją sztukę traktuje serio, nawet jeśli deklaruje, że w tej dziedzinie artystą się tylko bywa. W każdym razie jest o czym rozmawiać z Radziwiłowiczem i jeśli zgodził się na wywiad-rzekę (a jest to niewątpliwie sukces Maciejewskiego i wydawnictwa Wielka Litera), to należało tę okazję maksymalnie wykorzystać. Tymczasem doświadczony skądinąd dziennikarz rozmawia z aktorem tak, jakby to

Czytaj dalej

Witoldo

Jak go zobaczyłem na naszym korytarzu po długim czasie niewidzenia, to jakby Stańczyk objawił się Dziennikarzowi: – Zacz kto? – Błazen. – Wielki mąż! Szedł jak zwykle z kucykiem włosów spiętym z tyłu, padliśmy sobie w objęcia jak starzy przyjaciele i w ciągu chwili zdążył mnie opieprzyć za coś, co napisałem na blogu. I to był cały on: Witoldo, nasz dawny sekretarz redakcji. Postać godna opisu przez najlepsze pióra. A i on winien spisać przygody swojego życia, bo przecież tyle się o nich nasłuchaliśmy. Te historie powinni poznać młodzi, by wiedzieć jak żyć z pasją i kochać to, co najważniejsze,

Czytaj dalej

Miasto snu

Siedzę na Mieście snu i już po godzinie wpadam w panikę. A więc to dopiero godzina. Nie była to bynajmniej ta godzina, „w której nie wiedzieliśmy nic o sobie nawzajem”. Ja już wiedziałem, że rytuał będzie się odtwarzał w sposób niezmienny, powtarzalny i nie zdarzy się nic, co by go zakłóciło. Żadna goła dupa. Gołe było to, co zawsze. Było po godzinie, a ja już czułem, że jestem w szóstej. A pięć dopiero miało być przede mną. W wielkiej hali Transcoloru na Szeligach siedziała publiczność najlepsza z możliwych. Wierna, pełna szacunku, gotowa się oddać. Przyszli akolici i ci, co nie

Czytaj dalej

60 lat „Pamiętnika Teatralnego”

Najnowszy numer „Pamiętnika Teatralnego” przypomina o 60-leciu pisma. Oczywiście jednym z bohaterów zeszytu jest prof. Raszewski, który kwartalnikowi poświęcił 40 lat pracy. Profesora wspomina Janusz Degler, a o jego relacjach z Grotowskim pisze Zbigniew Osiński. Grotowskiego i Raszewskiego bardzo wiele różniło – to były zupełnie odmienne osobowości, dzielił ich światopogląd i stosunek do sztuki, ale jak twierdzi Osiński: „Nie przeszkodziło im to jednak w nawiązaniu istotnej ludzkiej relacji. Podkreśliłbym zwłaszcza ich konsekwentne dążenie do bezinteresowności tej relacji, którą obaj uważali za podstawę prawdziwej sztuki i prawdziwego badania”. Słynna jest historia, dokładnie zrelacjonowana przez Osińskiego, jak Raszewski wraz z Bohdanem Korzeniewskim

Czytaj dalej

Glosa do Bonda

W najnowszym „Tygodniku Powszechnym” Andrzej Franaszek analizuje Skyfall i zwraca uwagę na to samo, o czym również pisałem po obejrzeniu filmu: na melancholię Bonda. Franaszek nie byłby oczywiście sobą, gdyby nie rozsnuł sieci literackich skojarzeń, które sytuują agenta wśród „wydrążonych ludzi” Eliota i jednocześnie obok bohaterów Conrada. Tekst zatytułowany jest: W smudze cienia i posiada jeszcze nadtytuł: James Bond, jeden z nas. Powiada więc Franaszek: „The Hollow Men opatrzył T.S. Eliot mottem z Conradowskiego Jądra ciemności, gdzie w postaci Kurtza sportretowany został człowiek zbliżającego się XX wieku, który poznał czającą się w nas grozę i przeszedł na stronę bestialstwa i

Czytaj dalej

Bond ogląda Turnera

Miałem się wybrać do Studia na spektakl Wyrypajewa. Zachodzę do foyer i widzę dziwne pustki, ale w szatni wiszą płaszcze. Pytam panią z obsługi, o której zaczyna się przedstawienie? – Już się zaczęło o 18.30. Trwa od 20 minut. No to niemiła niespodzianka. Pamiętam, że kiedyś we Współczesnym spektakle zaczynały się o 19.15, ale kto u licha wpadł na pomysł, żeby zapraszać do teatru na w pół do siódmej? Co to w ogóle jest za godzina? Czy coś, co zaczyna się o w pół do siódmej może się dobrze skończyć? Rad nie rad oddaliłem się z teatru, rozważając, co zrobić

Czytaj dalej

Nagrody Teatru

Uroczystość wręczenia nagród Teatru odbyła się tym razem w restauracji Skwer przy Krakowskim. Gospodarzem wieczoru jak zwykle w ostatnich latach był redaktor naczelny, Jacek Kopciński, który stworzył ciepłą i przyjazną atmosferę wieczoru, a swoimi laudacjami na cześć laureatów musiał sprawić im prawdziwą przyjemność. A też podziękowania artystów nie były zdawkowe, przeciwnie – mogły nawet wzruszyć. Oto Małgorzata Hajewska-Krzysztofik opowiedziała, jak swego czasu przeczytała informację, że Nagrodę im. Zelwerowicza otrzymała Alicja Bienicewicz. – Wtedy pomyślałam, że ja też chciałabym dostać tę nagrodę – wyznała. Czekała na nią rzeczywiście dość długo, mając już przecież w dorobku role, które mogły laur Teatru jej

Czytaj dalej

Pożegnanie Jerzego Jarockiego

Po południu na Wierzbowej pożegnanie Jerzego Jarockiego. Na pustej, wyciemnionej scenie wystawiono urnę z jego prochami. Stała na katafalku Babci z Tanga. Obok paliły się świece. Jan Englert powiedział, że to pożegnanie odbywa się w „obrządku teatralnym”, bo teatr był religią Profesora. Powiedział też, że choć reżysera nie ma z aktorami, to jednak będą oni czuli jego wzrok. Wtedy odezwała się Danuta Maksymowicz: – Jego okulary są w urnie. Aktorki występujące w Sprawie – ostatniej inscenizacji Jarockiego – zaśpiewały pieśń z przedstawienia. Przemówił jeszcze Olgierd Łukaszewicz w imieniu ZASPu. Potem już każdy w ciszy sam dla siebie wspominał Jerzego Jarockiego.

Czytaj dalej

Jeszcze w sprawie osławionego „felietonu”

Wczoraj na e-teatrze ukazał się już osławiony „felieton” Michała Kmiecika. Nie zamierzam wdawać się z nim w jakąkolwiek polemikę. Wywołał on zresztą oburzenie, wyrażone w różnych miejscach i przez różne osoby, a stosunek do sprawy dobrze sformułował jeden z komentatorów: „Odnieść się do tego bełkotu to znaczy uznać jego wartość. Nie odnosić się, znaczy zgadzać się na takie chamstwo”. Dlatego też publicznie zgłosiłem do redakcji e-teatru następujące pytania:1. Na jakiej zasadzie dobierani są autorzy działu „Felietony”?2. Czy teksty kierowane do tego działu przed publikacją są w jakikolwiek sposób oceniane i redagowane? Tym samym, czy redakcja zgadza się z treścią dzisiejszej

Czytaj dalej