Nekrologi

Dowiaduję się z nekrologów o śmierci ludzi, których znałem. Zaskoczenie jest tym większe, że nie byli w wieku, w którym można się godzić z odejściem. Zaskoczenie jest absolutne: no, jak to, przed chwilą jeszcze byli, pracowali, gdzieś ich widziałem i nagle ich nie ma? Wiosna w pełni, zieleń bucha, natura budzi się do życia, by użyć niezbyt oryginalnej metafory, a wy się tak bez słowa zwinęliście? Właśnie teraz? Co się stało? Krisztina Baba była jakiś czas temu dyrektorem Instytutu Węgierskiego w Warszawie. Bardzo jej leżały na sercu sprawy dramaturgii i teatru, angażowała się w rozmaite działania promujące węgierską sztukę u

Czytaj dalej

Plewiński

Ukazanie się albumu zdjęć Wojciech Plewińskiego pt. Szkice z kultury jest tak samo ważnym wydarzeniem, jak płyta Radwana z muzyką do przedstawień Grzegorzewskiego. Oba wydawnictwa w przepiękny sposób dokumentują sztukę wielkich artystów. Oba należy przyjąć z westchnieniem ulgi, że nareszcie są, ponieważ były wyczekiwane od lat. W albumie Plewińskiego są dwa zdjęcia Radwana. Jedno ukazuje kompozytora podczas próby Wesela Wajdy. Drugie jest jego zabawnym portretem: z pliku rozrzuconych, pomiętych nut wystaje tylko głowa Radwana. Plewiński przy tych zdjęciach robi adnotację: „Prywatnie jeden z najmilszych dyrektorów teatrów, z którymi przyszło mi współpracować”. Dużą część albumu stanowią portrety artystów. Są wśród nich

Czytaj dalej

Lalka

Czytam bardzo dobre, wręcz entuzjastyczne recenzje z Lalki, której pokazy zakończyły Warszawskie Spotkania Teatralne. Mnie się ten spektakl spodobał od pierwszego zobaczenia w ubiegłym roku. Płytę z piosenkami Piotra Dziubka, wykonywanymi w musicalu stale wożę w samochodzie i ta muzyka siedzi mi w głowie. Cieszę się, że mogliśmy Lalkę transmitować i że daliśmy Wojciechowi Kościelniakowi i zespołowi Teatru Muzycznego w Gdyni nagrodę Gwarancji Kultury. Ale cieszę się też, że innym to przedstawienie się spodobało i to osobom z bardzo różnych parafii. Stało się coś, co w naszym życiu teatralnym zdarza się niezmiernie rzadko. Oto mamy dzieło teatralne, które, owszem, należy

Czytaj dalej

Werdykt

Spośród wielu festiwali teatralnych zawsze z ciekawością śledzę program, a nade wszystko werdykt jury opolskich Konfrontacji „Klasyka Polska”. Jak wiadomo od wielu sezonów rodzima klasyka jest piętą achillesową w repertuarach naszych teatrów i to, że festiwal w Opolu w ogóle się odbywa, zakrawa na cud. Rywalizacja teatrów w klasyce stała się czymś w rodzaju dyscypliny olimpijskiej, w której startują tylko najwięksi maniacy, i która nikogo specjalnie nie emocjonuje. Czy ktoś np. pasjonuje się zawodami WKKW (Wszechstronnego Konkursu Konia Wierzchowego)? Oczywiście formułuję to pytanie w sposób przekorny, bo żal mi, że polska klasyka tak się zmarginalizowała. Jednak nawet biedna i słaba

Czytaj dalej

Berlin

Tydzień w Szczecinie na Kontrapunkcie. W programie festiwalu jak zwykle w ostatnich latach wyjazd do Berlina – w tym roku zaplanowano trzy przedstawienia: w Schaubuehne, Deutches Theater i w Berliner Ensemble. W Berlinie tego dnia ciężko się poruszać, bo odbywa się szczyt NATO i policja wyłączyła część ulic w centrum. Ale dojeżdżamy na 14 do Schaubuehne. Oglądamy spektakl pt. Powrót Odysa – inspirowany nie tylko Homerem, ale przede wszystkim operą Monteverdiego. W scenografii wszystko jest uwspółcześnione, a nawet realistycznie przedstawione, włącznie z kuchnią, gdzie przygotowywany jest obiad dla domowników Penelopy – zapach zupy roznosi się po widowni. Ale ten dekor

Czytaj dalej

Grażyna Szapołowska przechodzi do historii

Jan Englert wyrzucił Grażynę Szapołowską z Teatru Narodowego za jej skandaliczne zachowanie. Decyzja absolutnie słuszna. To, co zrobiła Szapołowska gwałci najpiękniejsze zasady etyki aktorskiej, które nakazują aktorowi w imię szacunku dla publiczności grać nawet, gdy przeżywa prywatne tragedie. Do legendy teatralnej przeszła historia Jacka Woszczerowicza, który zagrał przedstawienie w dniu, w którym zmarł jego syn. Podobnie postąpiła Krystyna Janda, wiedząc już o śmierci męża. To są zachowania, które na pozór wydają się nieludzkie, ale w istocie nadają sztuce aktorskiej wymiar niezwykłej szlachetności. Pani Szapołowska weszła do historii drzwiami z przeciwnej strony. Wybrała występ w telewizyjnym show zamiast zagrania roli w

Czytaj dalej

Coś co zginęło szuka tu imienia

   Wczorajszy wieczór na Wierzbowej to jedno z najpiękniejszych przeżyć teatralnych od dawna. Stanisław Radwan, gdy wcześniej opowiadał mi o tym, co planuje na ten wieczór, zaznaczył wyraźnie: nie chcę, żeby to była promocja płyty, spotkamy się, by powspominać Jurka. Akurat mija szósta rocznica śmierci Grzegorzewskiego. Radwan prowadził spotkanie. Najpierw przywitał gości w bufecie, a nastrój wywołał fragment muzyczny z Nowego Bloomusalem z tekstem: W dzień koronacji, w dzień koronacji Ach, jak nam miło czas upłynie Przy whisky, piwie i przy winie! Pokrzepieni trunkami i przekąską zasiedliśmy na widowni Sali im. Grzegorzewskiego. Na scenie zaaranżowano fragmenty scenografii ze spektakli Grzegorzewskiego.

Czytaj dalej

Publiczność znowu wychodzi

Obejrzałem kilka spektakli na WST, których wcześniej nie widziałem. Mniejsza o tytuły. Były to przedstawienia cieszące się renomą, nagradzane, koledzy krytycy (i to wcale nie ci, którzy kroczą na czele postępu) pisali o nich peany. Na każdym z tych spektakli widzowie „pojedynczo lub parami” wychodzili w trakcie trwania (w żadnym nie było przerwy, więc te wyjścia były dosyć ostentacyjne i przykre). Akurat na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych publiczność nie jest przypadkowa, na spektakle nie chodzą nawet przedstawiciele stołecznego środowiska teatralnego, które zapewne zdanie ma wyrobione bez oglądania. Więc jeśli, jak można domniemywać, życzliwie zainteresowani rejterują z teatrów, to jest to znak,

Czytaj dalej

Czy publiczność ma rację?

Na koniec Festiwalu Interpretacje w Katowicach zaprezentowany został Sen nocy letniej w reż. Moniki Pęcikiewicz z Teatru Polskiego we Wrocławiu. Przedstawienie dość typowe dla nowego teatru, nawet rzec by można mieszczące się w mainstreamie awangardy. Dramaturg Frąckiewicz przepisał po swojemu Szekspira. Nic mnie to nie obeszło, żałuję tylko jednego, że w przedstawieniu zabrakło kwestii Hipolity, która występ rzemieślników kwituje zdaniem: „Nie lubię, gdy się biedota męczy”. Męczącego spektaklu nie wytrzymała grupka widzów, która w trakcie (nie było przerwy) zaczęła opuszczać salę Teatru Rozrywki. Ktoś nawet wzniósł głośny okrzyk: „masakra”. Później w rozmowie po przedstawieniu Łukasz Drewniak dopytywał się reżyserki, czy

Czytaj dalej