Przedstawienie Polacy na kameralnej scenie Teatru Polskiego jest ogólnie słuszne. Zapewne konfrontacja myśli prymasa Wyszyńskiego i Witolda Gombrowicza o Bogu, Polsce, narodzie, człowieku i historii tworzy wyrazisty dialog. W spektaklu pobrzmiewa stary, dobry teatr aluzji. Publiczność może kiwać głowami ze zrozumieniem. Jestem najdalszy od lekceważenia inteligenckiego myślenia, do którego twórcy Polaków aspirują, ale mierzi mnie, gdy pod jego pozorami wstawia się zwyczajny banał, a nawet fałsz. Obu bohaterów zamknięto w czymś w rodzaju klatki, która symbolizuje trochę pociąg, a trochę więzienie. Scenariusz ułożono tak, że cytaty z Dzienników Gombrowicza pokojarzono z zapiskami więziennymi i homiliami Wyszyńskiego, i na odwrót. Pisarz i