- Tydzień temu w sobotę w Lublinie poszliśmy z kolegą Łukaszem Drewniakiem oraz miłą Karoliną na Marsz Równości. Łukasz wydarzenie to celnie opisał w swoim felietonie na teatralny.pl, nie wspomniał tylko o jednym fakcie. W tym samym czasie, co odbywała się demonstracja, mieliśmy poprowadzić w ramach Festiwalu Konfrontacje debatę pod hasłem: Teatr w Polsce AD 2018. Co jest do myślenia? Jak Zagłoba, nie chwaląc się, jam ją zaproponował. Z jakichś powodów wydało mi się, że zaproszeni na festiwal artyści zechcą porozmawiać o tym, co ich boli, męczy, dręczy i co tam jeszcze czują jesienią tego roku. Do spotkania wszakże nie doszło, bo najpierw jeden reżyser zapomniał, że akurat w tę sobotę coś ma, potem drugi o czymś sobie przypomniał, a wreszcie znakomita artystka z ważnego teatru alternatywnego tak się zezłościła na spektakl, który na Konfrontacjach zobaczyła, że dłużej już nie chciała w Lublinie przebywać. W sumie może dobrze, że stało się, jak się stało, ponieważ dzień był piękny, słoneczny, ludzie wylegli na ulice, jedni ruszyli pod tęczowymi transparentami, drudzy usiłowali im przeszkodzić. I może to było bardziej „do myślenia” niż sprawy teatralne.
- W trakcie pochodu zwrócił moją uwagę pewien epizod. Trzeba tu dodać, że miałem wrażenie, iż w lubelskim Marszu Równości brało udział bardzo wiele dziewcząt i młodych kobiet. Z racji płci, wieku, a także urody niewątpliwie z Drewniakiem stanowiliśmy prawdziwą mniejszość. Kiedy więc tak maszerowaliśmy Krakowskim Przedmieściem, a w ogródkach kawiarnianych siedziało mnóstwo gapiów, to w jednym z nich grupa mężczyzn na czarno ubranych, z ponurymi minami, ze swoich gardeł w stronę demonstrujących, zdominowanych, jako się rzekło, przez niewiasty, wydobyła okrzyk:
– Jebane pedały.
3. Podczas uroczystości wręczenia nagród miesięcznika „Teatr”, która odbyła się w miniony poniedziałek w Instytucie Teatralnym, Maja Kleczewska dziękując za uhonorowanie ją Nagrodą im. Swinarskiego za reżyserią przedstawienia Pod presją, odczytała całą listę kobiet-reżyserek, które zasłużyły na pamięć, uznanie, a nie doczekały się laurów. Miałem wrażenie, że do wymienionych przez Kleczewską można by jeszcze dopisać przynajmniej drugie tyle nazwisk, nie mówiąc o tym, że osobną listę mogliby stanowić reżyserzy-mężczyźni, którzy np. Nagrody im. Swinarskiego nie dostali, ale chyba nie płeć im w tym przeszkodziła.
To upominanie się o sprawiedliwość dla kobiet-artystek ma oczywiście swoje znaczenie, choć dobrze byłoby, aby nie doprowadziło do absurdów, wynikających z ahistorycznego traktowania problemu. Bo możemy się jeszcze doczekać, że Beatlesi przestaną być uznawani za najlepszy zespół w dziejach, ponieważ nie było wśród nich kobiet. I wtedy ich pozycję zajmie np. grupa The Supremes.
4. Obejrzałem przedstawienie tak złe, że chciało mi się płakać, jak nad jakimś kaleką pokrzywdzonym przez los. A jednak jego twórcy nie mieli chyba świadomości tego, co zrobili, zwłaszcza że sprzyjała im nie tak często ujawniająca się fortuna: ogromna życzliwość władzy.
5. Maciej Wojtyszko został dyrektorem artystycznym Teatru Nowego w Łodzi. Niech mi wybaczy po starej sympatii ten żart, który zabrzmi trochę „ejdżystowsko”: Wojtyszko będzie chyba jedynym dyrektorem w Polsce starszym od teatru, którym pokieruje. Ale w końcu nowy – stary w nazwach teatrów to rzecz umowna.
6. Konrad Szczebiot zdjęty troską o przyszłość Instytutu Teatralnego pisze, że dla jego dobra z udziału w konkursie dyrekcyjnym powinna zrezygnować Dorota Buchwald. To ciekawa sugestia: żeby spokojnie wygrać konkurs ważne jest, aby obecna dyrektor IT w nim nie wystartowała. To tak jakby postanowiono, że w następnym Mundialu nie wystąpi Francja, bo jest za dobrą drużyną i może utrudnić grę innym. Powiedziałbym, że po liście ponad tysiąca osób z poparciem dla DB jest to kolejny dla niej niezwykły dowód uznania.