List w sprawie miesięcznika „Teatr”

Jasne, że są większe problemy, ale jednak czuję potrzebę zareagowania na to, co się stało z miesięcznikiem „Teatr”. A stało się to, że decyzją nowego redaktora naczelnego, Tomasza Platy, pismo przestało się ukazywać w formie papierowej. Mamy za to magazyn internetowy, który obwieszczono jako „nowy »Teatr«”. „Skąd decyzja o przeniesieniu pisma do internetu?” – pyta Plata w edytorialu i odpowiada: „Z refleksji nad realiami kulturowymi i rynkowymi. Pismo na papierze coraz trudniej dystrybuować, cały proces jest drogi, mało efektywny i mało ekologiczny, w dodatku przed chwilą upadła sieć Ruchu, a Empik konsekwentnie zmniejsza skalę swego zainteresowania prasą. Tymczasem internet zapewnia dystrybucję szeroką i demokratyczną. (…) Osoby czytające o nieco bardziej tradycyjnych upodobaniach, nadal przywiązane do papieru, uspokajam. »Teatr« wciąż będzie miał swoje wydanie drukowane. Raz na pół roku będziemy publikować tom gromadzący (oraz skutecznie archiwizujący) wszystkie materiały ogłoszone wcześniej w internecie”.

Jako „osoba czytająca o bardziej tradycyjnych upodobaniach” nie czuję się uspokojony. Wprost przeciwnie: czuję złość. Przede wszystkim dlatego, że padliśmy ofiarą oszustwa, a nikt nie lubi być oszukiwany. Sięgnąłem do programu Platy, z którym wystartował w konkursie na stanowisko redaktora naczelnego „Teatru”. Konkurs – przypomnę – ogłoszony został pod koniec ubiegłego roku przez wydawcę pisma, czyli Instytut Książki, placówkę Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Teraz trudno odnaleźć ten dokument, ale IK go opublikował po decyzji komisji konkursowej, która wskazała Platę jako zwycięzcę. Swoją drogą procedura konkursu mogła wzbudzić wątpliwości (chandryczyłem się w tej sprawie z wicedyrektorem IK na Facebooku, ale też protestowała Rada Redakcyjna „Teatru”), ponieważ wydawca nie wykazał należytej staranności w wyborze członków jury, do którego w ostatniej chwili dokooptowano jeszcze komisję wybierającą redaktora naczelnego „Dialogu”. Wybór Platy sygnowało zatem łącznie dziesięć osób, więc tym bardziej jego projekt musiał zrobić wrażenie. A przedstawił w nim wizję pisma drukowanego! Zaplanował nawet zmianę layoutu: „Uważam, że format pisma należy zmniejszyć (by zbliżyć go do bardziej poręcznego, a zarazem bardziej eleganckiego formatu albumowego, ok. 200×250). Nowy layout powinien być możliwie czytelny, przejrzysty (duże, starannie dobrane fotografie na rozkładówkach otwierających materiały w głównej części numeru, troska o jakość fotoedycji, sporo tzw. światła na kolumnach)”. Plata proponował również nowy układ miesięcznika, nowe działy, np. Portret Aktorski: „W każdym numerze na ostatnich stronach rozbudowany portret aktorski (konwencja wywiadu amerykańskiego w stylu »New Yorkera« czy »The New York Times Magazine«)”.

Owszem, Plata sygnalizował problemy funkcjonowania pisma w tradycyjnej formie (przede wszystkim związane z dystrybucją) i konkludował: „Moim zdaniem optymalnym rozwiązaniem byłoby utrzymanie pisma papierowego przy zmniejszonej częstotliwości jego publikowania (najpierw sześć wydań w roku, docelowo cztery) oraz jednoczesne rozwijanie strony internetowej i abonamentu cyfrowego”. Ale nic w jego planach nie zapowiadało tak radykalnej decyzji, jaką podjął po objęciu stanowiska. Teraz obietnica dwóch drukowanych półroczników, archiwizujących teksty z internetu jest po prostu żenująca (ciekawe, jak odniosą do niej osoby, które opłaciły np. roczną prenumeratę na 11 numerów „Teatru” drukowanego, a dostaną dwa numery półroczne?). Zaskoczenie może być takie, jakby w wyborach do Sejmu wygrała partia, która obiecywała obniżenie podatków, ale gdy dostała władzę, podatki podniosła. Chyba nie tylko opozycja gardłowałaby o wyborczym oszustwie. W polityce może takie wolty są na porządku dziennym, ale dlaczego ofiarą tej arogancji pada miesięcznik „Teatr”?

Chciałoby się wiedzieć, jakie stanowisko w tej sprawie zajmuje wydawca? Bo to na niego spada również odpowiedzialność za historyczną decyzję, że w roku 80-lecia „Teatru” (najstarszego obok „Twórczości” polskiego pisma kulturalnego) w sposób bezceremonialny zamknięto jego formułę wydawniczą. Bez żadnej na ten temat publicznej dyskusji. Czy o te zmiany byli pytani np. członkowie Rady Redakcyjnej „Teatru” (osoby niebagatelne), która istnieje od lat, niezależnie od tego, kto jest redaktorem naczelnym? Czy podjęto jakieś konsultacje z organizacjami środowiskowymi, a w końcu „Teatr” był głównym periodykiem ludzi teatru? O potrzebie zmian nie porozmawiano wreszcie z czytelnikami pisma, nie okazując szacunku dla ich przyzwyczajeń. A redakcja „Teatru” nie jest prywatnym przedsięwzięciem Tomasza Platy i dyrektorów Instytutu Książki. Wydawnictwo utrzymywane jest przez państwo jako tzw. pismo patronackie, ze środków publicznych. Ciekawe swoją drogą, czy Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wie o rewolucji, jaka dokonała się w „Teatrze”? Można było mieć takie lub inne do pisma zastrzeżenia, ale pozostawało ono ważną instytucją życia teatralnego i jego funkcjonowanie powinno podlegać szczególnej opiece mecenasa.

Piszę o tym wszystkim nie z pozycji chałupnika, którego przeraża wprowadzenie maszyny parowej. Można dyskutować o ewolucji pism kulturalnych. Jasne, że muszą one istnieć również w tzw. sieci. Internet powinien służyć dystrybucji ich treści, uzupełniać je i rozszerzać. Ale w przypadku najbardziej zasłużonych wydawnictw, o dużej tradycji – z radykalnymi zmianami należy postępować ostrożnie. Ciekaw jestem, czy Instytut Książki przewiduje, że to, co się stało z „Teatrem”, będzie również udziałem „Twórczości”, „Literatury na Świecie”, „Dialogu” i innych pism patronackich – i także zamienią się one w magazyny internetowe? I co robi Instytut Książki jako wydawca by przeciwdziałać problemom z dystrybucją, wspólnym dla wszystkich kulturalnych periodyków? Mówienie, że likwidacja Ruchu zagraża ich kolportażowi jest zawracaniem głowy, ponieważ w kioskach te czasopisma już od lat nie były sprzedawane. Zadaniem dla wydawcy w tej sytuacji jest utrzymanie prenumeraty. Ale Instytut Książki musi być chyba bardzo zajęty innymi sprawami i pewnie dlatego też na jego stronie internetowej w informacji o miesięczniku „Teatr” wciąż widnieje poprzedni redaktor naczelny…

Nie oceniam „Teatru” w jego ogłoszonej właśnie wersji internetowej. Zwracam jedynie uwagę, że pierwsze wydanie nie ma nic wspólnego z planami, jakie przedstawił Plata w swoim programie na miesięcznik. Nawet nie pokusił się, by zredagować zamieszczone treści wedle proponowanych nowych rubryk. Teksty ograniczono do dwóch działów. Nie zdobyto się również na gest, jaki wykonały wobec czytelników, „Didaskalia” czy „Monitor ETP” i udostępniły numery w formie PDF-u, co byłoby jakąś namiastką papierowego wydawnictwa.

W ostatnim drukowanym numerze „Teatru” z lutego tego roku – jak się okazuje historycznym – opublikowałem artykuł pt. Zmiany, zmiany, zmiany. Był on komentarzem do różnych wydarzeń życia teatralnego ostatniego czasu, w tym konkursu na stanowisko redaktora naczelnego „Teatru”. Pisałem: „Jeśli miałbym czegoś życzyć nowemu naczelnemu, to żeby pamiętał o dobrej tradycji pisma. Lepiej ją wzbogacać, niż przekreślać”. Życzenia, jak to zwykle bywa, okazały się naiwne i daremne. Tomasz Plata przejdzie do historii jako ten redaktor naczelny, który zadał miesięcznikowi „Teatr” śmierć.

203 odwiedzin

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.