Henryk Majcherek

Mój ojciec ma na imię Henryk. Jest również aktor Henryk Majcherek, który między innymi grał w Starym Teatrze w Krakowie. Ta zbieżność imienia i nazwiska rodzi czasami zabawne qui pro quo. Bo nieraz mnie czy mojego brata zwłaszcza nestorzy Starego Teatru pytają, czy jesteśmy synami Henia Majcherka?

Owszem, jesteśmy, ale nie tego.

Żeby było zabawniej nasz ojciec zna się z Henrykiem Majcherkiem, zdaje się, że istnieje między nimi jakieś powinowactwo rodzinne. A z czasów wczesnego dzieciństwa, które spędzałem w Szczecinie, przypominam sobie, że Henryk Majcherek bywał u nas w domu, bo wówczas występował w miejscowym teatrze, i z ojcem chyba nie jedną wódeczkę wypił. Ani bratu, ani mnie tym bardziej nie śniło się wtedy, że będziemy mieli coś wspólnego z teatrem. Janusz malował na bristolu portrety Jimiego Hendrixa, ja ganiałem za piłką po pokoju. Nie wiem, czy Henryk Majcherek spodziewał się, że z tego dalekiego Szczecina przez Teatr Polski w Bydgoszczy trafi do Starego Teatru w Krakowie. Stało się to pod koniec lat 70., na pierwszy ogień poszedł do Jerzego Jarockiego, który właśnie szykował premierę Snu o bezgrzesznej. Zagrał później w wielu przedstawieniach Starego, m.in. u Agnieszki Holland, Andrzeja Wajdy, Tadeusza Bradeckiego, Krzysztofa Babickiego. No i u Krystiana Lupy: w Powrocie Odysa, Bezimiennym dziele, Mieście snu.

Widziałem Henryka Majcherka w jednej z jego ostatnich ról: gościnnie zagranego Leona w Kosmosie Gombrowicza, którego zrealizował Paweł Miśkiewicz we Wrocławskim Teatrze Współczesnym. To była dobra rola.

Henryk Majcherek z powodu kłopotów zdrowotnych od lat już nie występuje. Od czasu do czasu zdarza się nam rozmawiać telefonicznie. Dostaję od niego tomiki wierszy, które, jak się okazało, pisze od dawna, ale dopiero ostatnio je publikuje. Może nie ustawiłbym tych wierszy obok, powiedzmy, poezji Adama Zagajewskiego, ale na pewno nie są one gorsze od twórczości wielu piszących, którym wydaje się, że zasługują, aby ich utwory stały obok Zagajewskiego. Co najważniejsze wiersze Henryka Majcherka są na pewno świadectwem jego wrażliwości i sposobu patrzenia na świat.

Któregoś razu aktor zwierzył mi się, że przez lata swojej kariery pisał także dzienniki. Miałem możliwość poznania kilku fragmentów, a niedawno Henryk Majcherek przysłał wybór, który opublikował „Krakowski Rocznik Archiwalny”. Lektura tych zapisków jest niezmiernie ciekawa. Niezwykle rzadko możemy bowiem mieć do czynienia z tego typu dokumentami, stworzonymi przez aktorów. Owszem, jest wiele aktorskich wspomnień, pamiętników, wywiadów-rzek, ale wszystkie te publikacje powstają już z perspektywy czasu, często jako zwieńczenie kariery. Ale ile znamy rzeczywistych dzienników aktorów? Ostatnio pojawił się właściwie tylko jeden: Andrzeja Łapickiego.

Dziennik Henryka Majcherka jest o tyle jeszcze interesujący, że autor nie należał do artystów pierwszoplanowych. W tym, co notował widoczna jest bardziej perspektywa obserwatora, kogoś, kto przyjmuje raczej rolę świadka, niż egocentrycznie nastawionego narratora. I co najważniejsze: jest też w dziennikach utrwalone prawdziwe życie aktora. Majcherek pisze o tym, jak zmaga się z zadaniami postawionymi przez reżysera, np. tak trudnego jak Jarocki, ale też czytamy o codziennych kłopotach np. ze słabo ogrzewanym aktorskim mieszkaniem, które trzeba dzielić jeszcze z kolegą.

W swoich dziennikach Henryk Majcherek zapisuje to, co widzi na ulicy, jakieś przypadkowe spotkania, sytuacje, a robi to z autentyczną wrażliwością kogoś, kogo ciekawi świat i ludzie. Zawiera się w tym szczegółowy obraz rzeczywistości przełomu lat 70 i 80, bo z tego okresu pochodzi wybór „Krakowskiego Rocznika”. Oczywiście jest w tych zapiskach również mnóstwo doświadczeń z pracy, prób, spektakli, tego, co dzieje się za kulisami, także w SPATiFie. Ale nie zamieniają się te historie w ucieszne anegdoty, są po prostu strumieniem życia.

Pod datą 25 kwietnia 1979 roku, była to środa, Henryk Majcherek opisuje nocną imprezę w słynnym mieszkaniu Na Groblach u Piotra Skrzyneckiego. Trafia na nią przypadkowo. Notuje, co zobaczył:

„Byliśmy już Na Groblach. Towarzystwo przybyło, posykując i prosząc o ciszę, sień domu, prawie na palcach pokonało – tak mi się zdawało – zakamarki podwórza (podworca!) i wniknęło, od kuchni, w labirynt mieszkania na parterze. To mieszkanie – niby jaskinia, niby graciarnia, niby magazyn tajemniczych kształtów – wydawało się być jeszcze jednym, dalszym, istniejącym tylko w wyobraźni, pomieszczeniem Piwnicy pod Baranami. W kuchni natknąłem się na stary, ogromny, kaflowy piec, z mnóstwem fajerek, klapek, szybrów, drzwiczek i dochówek, okuć, obwiedziony metalową poręczą, chroniącą kiedyś przed oparzeniami, w przypadku zbliżenia do rozgrzanej płyty. W słabym świetle jednej tylko żarówki majaczyły stoły, skrzynie, kredensy, chybotliwe krzesła, taborety… Usłyszałem kapiący kran… W zlewie piętrzyła się sterta brudnych naczyń, zbudowana misternie z garnków, kubków, talerzy, szklanek. (…) Dotarliśmy do ostatniego pokoju, który wydał się mi salą muzealną, pałacową sypialnią i zacisznym salonem mieszczańskim… We wnęce, przy kaflowym piecu, stało całkiem zwyczajne łóżko, odgrodzone jednak od ‘centrum’ tego pomieszczenia strzępami tkanin, szali z resztkami frędzli i oblamowań.”

Ten tekst ciągnie się dalej i nie wiem, czy jest wiele tak szczegółowych opisów mieszkania Skrzyneckiego, choć przecież znamy mnóstwo wspomnień, jak było niezwykłym miejscem. Majcherek nie ukrywa też, że gospodarz początkowo pozostawał nieufny wobec nieznanej sobie osoby:

„Mag nie przestawał męczyć mnie zadawaniem w kółko tego samego pytania: A kto pan jest, kto pan jest? ‘Może z dzielnicy?’ Powtarzał to pytanie nieustannie, pomimo że się już kilkakrotnie przedstawiłem… ‘Czego pan tu szuka’ Nie gasząc swego słynnego uśmiechu nieustającego, pouczał mnie dobrotliwie: ‘Kochany, w Krakowie, żeby być przyjętym trzeba przeżyć dziesięć lat…’”

(…) Mag urządził mi coś w rodzaju egzaminu artystycznego… Podał mi, oprawioną w skórę Biblię Tysiąclecia i mówiąc, że ‘tam jest wszystko’… prawie rozkazał mi: ‘Czytaj… ha, ha’. Wybrał Pieśń nad Pieśniami. Trafiła kosa na kamień. Och, właściwie czytałem te stare strofy po raz pierwszy na głos… i w całości. (…) Poczułem tchnienie tej poezji i poszedłem za nią, jej odwiecznym śladem… Oni słuchali, słuchali… jakby nie pili tej nocy, jakby nie byli zmęczeni… Chcieli jeszcze słuchać, więc czytałem, czytałem… (…) Skończyłem czytać, kiedy w świetle poranka, intensywnie i trzeźwo, zalśniły aluminiowe taśmy w oknie.

Zostałem, za Pieśń, zaakceptowany.”

Potem jeszcze Majcherek notuje powrót na krakowski rynek, podczas którego Skrzynecki mówił aktorowi: „Nie będziesz jednym z nas… Chociaż? – Przez cztery lata musisz chodzić do tego samego kiosku po papierosy, do tego samego warzywniczego… Może cię zauważą!?”.

To były początki Henryka Majcherka w Krakowie. Jeszcze 10 lat pracował w Starym Teatrze. W Krakowie mieszka do dziś.

Wybór z dziennika aktora, opublikowany w „Krakowskim Roczniku Archiwalnym”, niszowym jednak wydawnictwie, daje apetyt na więcej. Gdyby znalazła się jakaś dobra dusza, która podjęłaby się trudu przepisania kilkudziesięciu zeszytów, zapisanych przez Henryka Majcherka i gdyby się znalazł chętny, by rzecz całą udostępnić w druku w takiej lub innej formie, to otrzymalibyśmy zapewne bardzo ciekawy dokument aktorskiego życia w ostatnich dekadach ubiegłego stulecia, także autentyczne świadectwo czasu i rzeczywistości. Nie bez znaczenia jest to, że autor doświadczył pracy w tzw. teatrach prowincjonalnych, ale również miał szczęście znaleźć się w zespole jednego z najlepszych teatrów w kraju.

W tych dniach Henryk Majcherek obchodzi 85 urodziny. Składam mu oczywiście życzenia przede wszystkim zdrowia i pogody ducha, ale do nich dołączam jeszcze jedno: by udało się jego dzienniki opublikować w większym wymiarze. To mógłby być prezent i dla niego, i dla nas.

2 571 odwiedzin

One Comment

  1. Dzięki za ten wpis. Szczególnie że pan Majcherek był też związany z elbląskim teatrem. Ciekaw jestem jego zapisków z czasów, gdy był dyrektorem. A było to w latach 1990-1991. Musiało się wtedy dziać.

    Reply

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.