Czuj się odwołany

Wczoraj ogłoszono werdykt XXV Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. Wynika z niego, że tryumfatorem tej jubileuszowej edycji jest przedstawienie Najmrodzki, czyli dawno temu w Gliwicach z Teatru Miejskiego w Gliwicach. Spektakl otrzymał grand prix oraz nagrodę dla reżysera – Michała Siegoczyńskiego, odtwórcy tytułowej roli – Mariusza Ostrowskiego, a także wyróżnienia dla innych aktorów. Zważywszy że z dwunastki przedstawień, zakwalifikowanych do finału konkursu, jury zauważyło w takiej lub innej formie zaledwie pięć (i nie zauważyło kilku, zdawałoby się, faworytów), to sukces widowiska z Gliwic jest bezapelacyjny. Swój udział ma w nim dyrektor artystyczny Teatru Miejskiego Łukasz Czuj.

Niewątpliwie jego zasługą jest, że eksperyment z przekształceniem gliwickiego Teatru Muzycznego w teatr dramatyczny, pewnie nie dla wszystkich słuszny, udał się z powodzeniem. W ciągu trzech sezonów Czuj zbudował i repertuar, i zespół teatru, sensownie sięgając do aktorów gościnnie występujących (czego przykładem jest wspomniany Mariusz Ostrowski). Co najmniej kilka premier zyskało rozgłos, by wymienić Tramwaj zwany pożądaniem w reż. Jacka Jabrzyka, Norę w reż. Judyty Berłowskiej, Tchnienie w reż. Rafała Szumskiego. W mijającym sezonie Jacek Głomb w ruinach dawnego Teatru Victoria wystawił spektakl oparty na kronikach królewskich Szekspira. Czuj nie zapominał, że teatr musi mieć też pozycje popularne, wykorzystał swoje zamiłowanie do teatru muzycznego i zrealizował przedstawienie Miłość w Leningradzie. Widziałem je jakiś czas temu i mogłem naocznie się przekonać, że Teatr Miejski ma publiczność, która świetnie się w nim czuje. Chyba nie tylko dlatego, że udzielił jej się nastrój słowiańskiej dekadencji w rytm energetycznych piosenek Siergieja Sznurowa.

Sukces Najmrodzkiego można by uznać za zwieńczenie pierwszego etapu drogi, którą przebył Czuj wraz z zespołem Teatru Miejskiego. Pierwszego etapu, za którym w naturalny sposób otwiera się drugi, i w którym można skorzystać ze zdobytych doświadczeń i na fali powodzenia rozwijać się dalej. Ale drugiego etapu nie będzie. Dyrektor naczelny Teatru Miejskiego, Grzegorz Krawczyk, nie przedłużył bowiem umowy z Łukaszem Czujem jako swoim zastępcą ds. artystycznych. Nie znam kulis sprawy, ale też nie pojawiło się chyba oficjalnie żadne jej wyjaśnienie. Na stronie internetowej Teatru Miejskiego zawisł tekst dyrektora naczelnego z podziękowaniami za pracę Łukasza Czuja. Z publicznych wypowiedzi reżysera tymczasem przebija ton żalu, że stało się tak, jak się stało. Wygląda na to, że Czuj się nie spodziewał, iż będzie musiał pożegnać Gliwice.

Jest to sytuacja co najmniej dziwna. Bywają rzecz jasna takie przypadki w teatrach, gdy 3-letnia kadencja dyrektora artystycznego się nie udaje i nie ma sensu męczyć się wzajemnie dalej. Ale to nie jest przykład Czuja. Wręcz przeciwnie: nagrodą za to, co zrobił, powinno być przedłużenie kontraktu. Na dobrego dyrektora teatru należy chuchać i dmuchać, bo nie mamy ich na kopy. Gliwice jako miasto cieszą się pozytywnym wizerunkiem. Można się tu dobrze poczuć nawet będąc na chwilę. Prezydent miasta Frankiewicz od lat znajduje się w czołówce rankingu najlepszych samorządowców. Piast Gliwice zdobył mistrzostwo kraju i ogólnopolską sympatię. Swoją drogą: czy klub pozwoliłby sobie na rozstanie z trenerem Fornalikiem po takim triumfie? Dlaczego więc Gliwice zdecydowały się na pozbycie Czuja? Zapewne dyrektor Krawczyk też poczuwa się do sukcesu Teatru Miejskiego, ale to nie jest jego prywatny folwark i tak kluczowa decyzja o zmianie dyrektora artystycznego powinna być naprawdę głęboko uzasadniona.

Czuj prawdopodobnie bez Gliwic sobie poradzi. Być może za jakiś czas ktoś skorzysta z jego doświadczenia. Ale jego historia pozostawia przykre wrażenie. Tyle mamy przykładów ludzi, którzy zajmują swoje stanowiska, choć się do tego nie nadają. Szkoda, że ci, którzy się nadają, muszą tak często ustępować.

3 229 odwiedzin

3 Comments

  1. Szkoda, że nikt się nie wsparł Łukasza Czuja, kiedy jeszcze był czas.
    Być może za rok, czy dwa, okaże się, że to właśnie z dyrektorem Krawczykiem nie warto przedłużać umowy.

    Reply

  2. Takie mamy czasy, że (prawie) każdy patrzy wyłącznie na czubek własnego nosa. Zespół przygotował piękne pożegnanie, zamiast tupnąć nogą i postawić veto. Swoją drogą jakim doopkiem trzeba być, żeby zwalniać kogoś, kto dźwignął teatr tak, że w końcu kraj o nim usłyszał…

    Reply

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.