Czytam recenzje w dwóch różnych dziennikach z filmu Carlosa Saury Ja, Don Giovanni. Co ciekawe, oba teksty napisali recenzenci, którzy nie zajmują się zwykle filmem, ale teatrem – w jednym przypadku, muzyką i operą – w drugim. Czytam więc i jak Henrykę Krzywonos po wystąpieniu prezesa Kaczyńskiego „krew mnie jaśnista zalewa”. To, że obojgu recenzentom film się nie spodobał szczególnie mnie nie obeszło. W dzisiejszym świecie nie ma w dziedzinie sztuki takiego gówna, którego ktoś by nie pochwalił, ale też nie ma takiego arcydzieła, którego ktoś nie nazwałby gównem. Złoszczą mnie jednak argumenty, które recenzenci wysuwają przeciwko obrazowi, a zgodni