Zielona Góra

– Jaki teatr jest potrzebny w Zielonej Górze? – zapytał dyr. Czechowski w piątek wieczorem po pierwszym dniu przeglądu spektakli Lubuskiego Teatru. Siedzieliśmy w gronie pracowników teatru, aktorów, ludzi z lokalnych mediów i gości z zewnątrz. Pytanie po części było retoryczne, ponieważ przypuszczam, że Czechowski wie, jaki teatr chciałby robić, ale też zdaje sobie sprawę z ograniczonych możliwości działania. Teatr, który prowadzi w Zielonej Górze, jest przykładem – jednym z wielu – placówki „na rubieży” rozpiętej między własnymi ambicjami a presją zewnętrzną. Ta presja jest banalna: grajcie farsy, grajcie coś dla szkół, grajcie dla ludzi. W czasie rozmowy zdumiały mnie

Czytaj dalej

Czapka

Kiedy stałem wczoraj we foyer Teatru Dramatycznego, oczekując na rozpoczęcie przedstawienia Trzy kolory gwiazdy europejskiej reżyserii, Johana Simonsa,  uwagę moją zwrócił fakt, że w teatrze zjawiło co najmniej kilku młodzieńców w wełnianych czapkach na głowie. Przypomniałem sobie od razu, że nie dalej jak tydzień wcześniej na gali Feliksów w hotelu Bristol widziałem Iwana Wyrypajewa w podobnym nakryciu. Zaś parę dni temu na parkingu przy Woronicza zatrąbił na mnie przejeżdżający samochód, którego właściciela nie rozpoznałem, zanim nie uchylił okna i wtedy dopiero spostrzegłem sympatyczne oblicze reżysera Libera. Nie mogłem go początkowo poznać z powodu… wełnianej czapki. Kiedy zasiadłem na widowni przede

Czytaj dalej

Segda

„Po prostu teatr się zmienił. Nastawił się na efektowność lub nawet efekciarstwo, skierował na zewnątrz. Często jest tylko plakatem – głosi puste tezy, niby nowe, a mnie się zdaje, że wciąż oglądam to samo. Jako widzowi i aktorce brakuje mi teatru, w którym mogę przeżyć prawdziwe katharsis. Gdzie mogę się wzruszyć, coś mną wstrząśnie, wyjdę zapłakana. Ostatni raz płakałam na szekspirowskiej Burzy w reżyserii Warlikowskiego. To było piękne, czyste, skończone przedstawienie ze wspaniałymi rolami, oparte na świetnej literaturze. Ostatnio teatr bierze na warsztat teksty, które są nieciekawe, doraźne, załatwiają jakieś chwilowe problemiki społeczne. A nieprzypadkowo Arystoteles wiązał katharsis z mową

Czytaj dalej

Feliksy

Werdykt jury Feliksów Warszawskich, ogłoszony wczoraj w hotelu Bristol, chyba w pozytywny sposób zaskoczył. Nagrodzono przede wszystkim teatralną młodzież i pewnie słusznie, choć można domniemywać, że nie kryterium wieku decydowało o wyborze laureatów. Niejaką sensację sprawiła nagroda za reżyserię dla twórców spektaklu Kompleks Portnoya w Teatrze Konsekwentnym. Wygrać w tej kategorii z samym Jerzym Jarockim to nie bagatela. Nie przypominam sobie, żeby wcześniej aż dwa Feliksy (bo również za debiut) powędrowały do teatru nieinstytucjonalnego, co dobrze świadczy o jury, które wyszło poza swoje opłotki. Inna rzecz, że gdyby nie spektakle Teatru Narodowego oraz przedstawienie Sztuki bez tytułu w Teatrze Współczesnym,

Czytaj dalej

Radom nigdy nie był poematem

„Radom nigdy nie był poematem, nawet o wschodzie słońca” – napisał Gombrowicz, nie pamiętam, gdzie (dziękuję Iwonie Jabłońskiej za sprostowanie cytatu, bo pierwotnie go niedokładnie zapamiętałem). Jean-Pierre Salgas, który jest profesorem, znawcą twórczości Gombra (autorem m.in. wydanej u nas książki Witold Gombrowicz lub ateizm integralny), Francuzem wymownym, gdy rzucam to zdanie przy śniadaniu w hotelu Gromada, podpowiada, że chyba we Wspomnieniach polskich. Może. Jean-Pierre nie ukrywa zdenerwowania, gdy ogląda niektóre przedstawienia na Festiwalu Gombrowiczowskim. Chętnie dzieli się też zachwytem. Jego przeciwieństwem jest Grainne Byrne – reżyserka, aktorka, dyrektor artystyczny Scarlet Theatre w Londynie (Kasia Deszcz zrobiła tu kiedyś swoją wersję

Czytaj dalej

Wsola

Przy okazji Festiwalu Gombrowiczowskiego wizyta we Wsoli. Tu, niedaleko Radomia przy drodze do Warszawy, znajdował się majątek brata Gombrowicza, Jerzego. Witold tu bywał przed wojną, być może tu pisał Ferdydurke, a w każdym razie atmosfera pałacu i jego otoczenia z parobkami mogła go inspirować. Tu też był na pewno w lipcu 1939 roku i radził się brata, czy ma opuszczać Polskę w obliczu zbliżającej się wojny. Po wojnie pałac przejęto na komisariat milicji, a później zamieniono na Dom Opieki Społecznej. Jakiś czas temu pensjonariuszy przeprowadzono do miejsca z lepszymi warunkami, a budynkowi groziła ruina. Zrodził się pomysł, by pałac uratować

Czytaj dalej

Czas terroru

W Legnicy Czas terroru wg Róży Żeromskiego – spektakl Lecha Raczaka. Dziwne doświadczenie. Jakbym oglądał teatr, który już kiedyś oglądałem, ale którego teraz nie ma, choć ten anachronizm nie jest zarzutem. Raczak sięgnął po dramat Żeromskiego, określany mianem Dziadów 1905 roku, by zrobić jeszcze jeden spektakl spraw polskich, naszych przeklętych problemów. Znowu zjawili się na scenie (z dziurawym dachem budynku na Kartuskiej) nasi bohaterowie i antybohaterowie niczym demony z przeszłości, o których niby zapomnieliśmy, ale jak się okazuje siedzą gdzieś w podświadomości. Ciekawe, że Raczak przesunął nieco akcent z romantyka Czarowica na zdrajcę Anzelma – to on staje się egzorcystą

Czytaj dalej

Konkurs Chopinowski

Będzie trochę pro domo sua, ale jak się sami nie pochwalimy, to kto nas pochwali? Oglądam transmisje Konkursu Chopinowskiego i jestem pełen uznania dla kolegów, którzy wykonują tę fantastyczną robotę. Po tylu już dniach słuchania ballad, polonezów, mazurków, walców, preludiów, scherz powinienem mieć absolutnie dość tego przebierania palcami po klawiaturze. A jednak nie nudzi mi się. I czekam z ciekawością na kolejne wejścia studyjne, by posłuchać, co mówią eksperci. Powiem szczerze: wielu rzeczy nie rozumiem. Nie wiem, co to znaczy, że ktoś gra legato, a najczęściej eksperci mają pretensję, że pianiści nie grają legato. Mogą mnie śmieszyć niektóre stwierdzenia w

Czytaj dalej

Lennon

Jak się dzisiaj kliknęło logo Google, to otworzyła się dodatkowa animacja i przez 30 sekund posłuchać można było Lennona śpiewającego Imagine. To miłe ze strony tej globalnej firmy, że pamiętała o 70 urodzinach Beatlesa. Ale wielu pamiętało. Gdyby żył, miałby tyle lat. Z pewnym zdumieniem stwierdziłem, że byłby niewiele młodszy od mojej mamy. Sam jestem już w wieku, którego on nie dożył. No, więc na urodziny Johna Lennona zrobiłem sobie prezent i nabyłem wydany właśnie box z jego dyskografią. Pudełko jest całe białe, na wieczku tylko ma sześć takich chmurkowo-błękitnych liter o prostym kroju, układających się w nazwisko: Lennon. W

Czytaj dalej

Rylski

W „Dużym Formacie” wywiad z Eustachym Rylskim, którego lubię nawet jeśli śmieszy mnie czasami jego wyniosłość. Parę jego wypowiedzi warto zanotować: „(…) jak na Europę jesteśmy rasą młodą i dziką. Przy wszystkich zaletach młodości, jak impet, energia, łatwość uczenia się, pracowitość, talenty, umiejętność konkurowania, uroda – Polki obok Czeszek, Włoszek z północy i Rosjanek z dużych miast są najpiękniejszymi Europejkami – i jak na tryb życia, niebywałe zdrowie, a do tego jeszcze urok, mamy jedną dokuczliwą wadę – niedojrzałość. Brzmi lekko, ale niesie ze sobą ciężkie dysfunkcje i patologie. To z niedojrzałości bierze się na przykład terror, jakim zbiorowa histeria

Czytaj dalej