Wiosny w konfekcji

Puzyna napisał swój słynny felieton Wiosna w konfekcji w 1970 roku. Przypomnę, że w satyryczny sposób przedstawił listę chwytów, które były szczególnie modne w ówczesnym teatrze np.: „Spontaniczność. Scena odsłonięta, bez kurtyny, aktorzy schodzą się, łażą, gadają prywatnie, palą papierosy i z wolna wchodzą w role: spektakl powstaje >w naszych oczach<”. Felieton miał i ma swoje drugie życie, ponieważ raz na jakiś czas ktoś nim się inspiruje, by wyśmiać kolejne mody teatralne. W piśmie Nietak-t redakcja zamieściła odsłonę Wiosna w konfekcji 2011 (z ukłonem dla Konstantego Puzyny). Tu mała dygresja: pismo mam po raz pierwszy w ręku, choć nie jest

Czytaj dalej

Jubileusze

Rzadko w tych zapiskach zdradzam kulisy swojej pracy zawodowej, ale dzisiaj jednak coś ujawnię. Widzowie TVP Kultura zapewne myślą, że praca w takim kanale musi być najspokojniejsza w świecie. Otóż nic bardziej mylnego. A żeby się o tym przekonać wystarczy trafić na nasze cotygodniowe kolegia programowe, które z reguły są kłótnią wszystkich ze wszystkimi. Spory parlamentarne przy naszych to są ciche msze. A jakie emocjonujące są przedmioty tych nawalanek, np. czy Mozarta należy dawać o stałej porze, czy niekoniecznie? Czy najlepsza dla niego godzina to 22 a może 20.20? Naprawdę potrafimy iść na noże. Nawet ja, który uchodzę za uosobienie

Czytaj dalej

Jeanne Hersch

Biografię Miłosza autorstwa Andrzeja Franaszka skończyłem z uczuciem żalu, że właśnie już ją przeczytałem. Mam ogromny podziw dla autora, że zmierzył się z życiem i dziełem tak gigantycznym. Nie stęka przy tym: ach, jakie to trudne, właściwie niemożliwe. Nie wymyślał teorii pisania biografii, by ukryć własną niemoc. Po prostu opisał życie poety od urodzin do śmierci. Ile go to kosztowało, można się tylko domyślać.  Każdy niemal rozdział tej książki budzi apetyt na więcej. Najbardziej niesamowite jest to, jaka galeria ludzi przewinęła się w życiu Miłosza. Relacje z wieloma z nich mogłyby być przedmiotem pasjonujących studiów. Ciekawi mnie np. Jeanne Hersch.

Czytaj dalej

Śmierć porucznika

Umarł porucznik Columbo. Umarł tam, gdzie żył i pracował. Miał 83 lata. Rozwiązał tyle zagadek śmierci, ale tej jednej nie sprostał. Tym razem przeciwnik okazał się sprytniejszy. Zaatakował porucznika w jego najmocniejszym punkcie. Sprawił, że Columbo zapomniał, że był porucznikiem. Nie pamiętał swojego prochowca, z którym się nie rozstawał. Swojego starego peugeota, w którym nie zamykały się drzwi. Cygar, które zawsze palił. I psa baseta, który mu wiernie towarzyszył. Ani nawet swojej żony, którą przecież zawsze wspominał, choć nikt jej nie widział. Wszystko pozapominał. Zwykle jak mu się coś przypomniało, o coś chciał jeszcze zapytać, to wracał do rozmówcy, choć

Czytaj dalej

Świnie w garniturach

Dawno nie było o Nowaku. Ale już się kiedyś zwierzałem, że jak nie mam weny na blogu, to zawsze felietonistyka Nowaka publikowana na portalu Krytyki Politycznej dostarcza mi paliwa. Tekst, który już jakiś czas temu przeczytałem, zirytował mnie i rozbawił zarazem. Czym? „Oglądam dobrze oceniany spektakl na jednej z warszawskich scen. Porządna, przedwojenna literatura, solidna – również  przedwojenna – reżyseria, do tego grupa młodych aktorek i aktorów o brzoskwiniowych cerach. Pewnie dekadę temu podzielałbym euforię, jaką publiczność, zgotowała wykonawcom po zakończeniu przedstawienia. Ale mnie to już nie bierze. Nie umiem cieszyć się przedstawieniem, które reprodukuje tradycyjne kody genderowe. Nie kręcą mnie

Czytaj dalej

Nochal Zelwera

Wczoraj w Instytucie Teatralnym promocja książki Basi Osterloff o Zelwerowiczu. Jak skończę czytać 1000 stron biografii Miłosza, to pewnie zabiorę się za te 1000 stron biografii Zelwera. Czytany przez Grzegorza Gieraka fragment, w którym Basia opisuje nos Zelwerowicza – jakby powiedział prof. Raszewski: wyborny. Profesor mógłby jeszcze dać taki komentarz: „(…) w jednym zdaniu z pomocą kilku nieomylnie dobranych słów szkicuje sylwetkę [Raszewski odnosił tę uwagę do opisu Żółkowskiego, ale można przecież podmienić  nazwisko na Zelwerowicza], którą od razu się widzi. Niebywała sugestywność tej notatki każe zwrócić uwagę na selektywność opisu, umiejętny wybór tego, co najważniejsze, z pominięciem reszty”. Opisanie

Czytaj dalej

Ringo

Jako beatlefan nie mogłem oczywiście przeoczyć tego historycznego wydarzenia, jakim był pierwszy koncert Beatlesa w Polsce. Mówi się, że podobno Beatlesi mieli być u nas, ale sądzę, że były to raczej pobożne życzenia. Choćby z tego względu, że w połowie swojej kariery przestali koncertować. Więc jedyny ślad ich obecności w naszym kraju z czasów Władysława Gomułki zapisał Jerzy Gruza w tym odcinku Wojny domowej, w którym Paweł idzie do kina Moskwa na film The Beatles (czyli Noc po ciężkim dniu). Żaden z członków zespołu nigdy nie przyjechał do Polski solo. Dla dwóch jest to już niemożliwe (obaj mają za to

Czytaj dalej

Lekcja martwego języka

Z różnych wiadomości, które pojawiły się ostatnio w prasie, najbardziej zasmuciła mnie ta o likwidacji egzaminu maturalnego z łaciny. Jest to oczywiście konsekwencja tego, że łaciny nie ma w obowiązkowym programie nauczania w klasach humanistycznych liceów. Podobno w całej Polsce tylko dwieście osób wybrało ten język na egzaminie dojrzałości, w związku z tym stosowne gremia z profesorami w składzie (tytuł profesora oczywiście nie powoduje, że dureń przestaje być durniem) orzekły, że nie ma sensu tracić czasu i pieniędzy dla tej garstki. Właściwie powinny być opublikowane nazwiska tych ostatnich dwustu osób, które zdały maturę z łaciny – byłaby to prawdziwa lista

Czytaj dalej

Pierwsza komunia, Gienio Loska i Barcelona

Kiedyś jeden z dyrektorów tłumaczył mi, że w maju spada frekwencja w teatrze, bo ludzie już zaczynają jeździć za miasto, a poza tym są komunie. Mnie się udało połączyć teatr z komunią, tzn. w piątek byłem na zakończeniu Festiwalu Pierwszy Kontakt w Toruniu, a następnego dnia uczestniczyłem w tym samym Toruniu w pierwszej komunii córki mojej miłej kuzynki, która uroczystość tę połączyła z rodzinnym zjazdem. Podczas mszy pierwszokomunijnej zauważyłem nowość obrzędową, która jest nieomylnym znakiem popularności teatru tańca w naszym kraju. Mianowicie tzw. składanie darów przed ołtarzem zainscenizowano w formie procesji dziewcząt poruszających się krokiem tanecznym o nieskomplikowanej choreografii, a

Czytaj dalej

Dziady Smoleńskie

W interesującej rozmowie dla Tygodnika Powszechnego Dariusz Kosiński mówi: „W ciągu minionego roku polski romantyzm, którego dotychczas byłem, i mimo wszystko wciąż jestem wielbicielem, objawił się nagle jako rzeczywistość bliska i zarazem upiorna. Na Krakowskim Przedmieściu zobaczyliśmy przecież czysty dyskurs romantyczny. A my, mainstreamowa inteligencja, znaleźliśmy się po stronie mędrca, który chodzi po wsi i niczego nie rozumie. Przecież ludzie spod krzyża, których oglądamy w filmach Pospieszalskiego, Stankiewicz czy Żmijewskiego, to Karusia! Niczym mędrzec Śniadecki ze swoim szkiełkiem i okiem, patrzymy na nich i twierdzimy, że duby smalone bredzą. Zderzamy się z ich rzeczywistością – rzeczywistością metafizyczną! – której nie

Czytaj dalej