Pożegnanie Ewy Starowieyskiej

Minęło już parę dni od pogrzebu Ewy Starowieyskiej na Powązkach, ale wciąż wracam do niego pamięcią. Wybitnej scenografki nie znałem dobrze, spotykałem rzadko, ostatni raz chyba przy okazji telewizyjnej rejestracji Szczęśliwych dni w reżyserii Antoniego Libery z Mają Komorowską. Nagranie wyjątkowo odbywało się nie w teatrze, ale w hali na Woronicza. Był jakiś problem z kolorem horyzontu. Nie wyglądało to odpowiednio w kamerach. Ewa Starowieyska zaproponowała korektę światła i nagle wszystko odmieniło się na dobre. To był ten ruch mistrza, który nieomylnie wie, co zrobić. Z pewnością takich sytuacji w pracy Starowieyskiej było więcej i reżyserzy, aktorzy wiele zawdzięczali jej

Czytaj dalej

Glińska bierze Studio

A więc w sposób zaskakujący stało się to, czego od dawna oczekiwano. Agnieszka Glińska mogła objąć dyrekcję właściwie każdego warszawskiego teatru i w kilku już ją widziano, ale została akurat w tym, w którym pewnie najmniej jej się spodziewano. Ależ ten dyr. Kraszewski to jednak ma głowę. Siedzi w swoim biurze i duma nad stołecznymi teatrami niczym jaki Karpow nad partią szachów. Przestawia figury, tę zwali, tu zrobi roszadę, tej nie rusza. A co jeszcze wymyśli? Oczywiście wyborowi Glińskiej należy przyklasnąć. Agnieszka ma wiele atutów, ale stoi przed nią ogromne wyzwanie. Robiła do tej pory dobre przedstawienia w różnych teatrach,

Czytaj dalej

Pytania o Łomnickiego

Przy okazji 20 rocznicy śmierci Tadeusza Łomnickiego uświadomiłem sobie, że on zmarł w wieku 65 lat. To właściwie brzmi niewiarygodnie, ale to fakt. Gdyby nie chore serce wielkiego aktora moglibyśmy w tym roku obchodzić jego 85-lecie. On mógłby nadal grać. Na chwilę spróbujmy sobie wyobrazić, co by Łomnicki robił, gdyby żył? Czy grałby w teatrze Krzysztofa Warlikowskiego? Czy grałby w Teatrze Polonia Krystyny Jandy? Czy wystąpiłby w roli pacjenta w serialu Na dobre i na złe? Czy zagrałby w pierwszym polskim filmie 3D w reżyserii Jerzego Hoffmana? Czy wszedłby w skład komitetu honorowego jakiejś partii lub polityka startującego w wyborach?

Czytaj dalej

Kmiecik

Kmiecik. Dotychczas to nazwisko kojarzyło mi się z napastnikiem Wisły Kraków – Kazimierzem. Był kilkakrotnym królem strzelców polskiej ekstraklasy w latach 70. Ma też syna, który takiej sławy nie zyskał, a grał nawet w miłym memu sercu Turze Turek. Ale pojawił się nowy Kmiecik, bynajmniej nie piłkarz, choć również syn. Najpierw powiedział mi o nim Drewniak, który, jak wiadomo, wie, że użyję znowu piłkarskiego skojarzenia, co w trawie piszczy. Drewniak powiedział dokładnie tak: Kmiecik to syn Strzępki i Demirskiego. Trochę się zdziwiłem, bo skądinąd wiem, że znana para twórców ma syna Jeremiego, a nie wiedziałem, że już poszedł w ślady

Czytaj dalej

Co czy jak?

Dramatopisarz Artur Pałyga w felietonie dla e-teatru odniósł się do dyskusji, którą sprowokował Manifest kontrrewolucyjny Jacka Głomba i napisał: „Spór, jaki teatr, jest sporem jałowym tak samo, jak spór, jakie powinno się nosić ubrania. Nie jest ważne jak. Ważne jest co. Nie jest ważne, czy spektakl zrobiony jest w sposób modny, czy staroświecki. Ważne jest, po co został zrobiony. Nieważne w jakim porządku chronologicznym, ważne, czy o czymś. Nic o niczym, choć ślicznie zrobione, rzetelnie zakomponowane, pozostaje niczym. I tu jest dziś realny i istotny podział. Mnóstwo jest w teatrach naszych takich nic. I donośne, i nagłaśniane są głosy, że

Czytaj dalej

Nostalgia

Obejrzałem film Artysta. Niebywale stylowe odtworzenie kina niemego. Nie mam do tego nosa, ale obstawiłbym, że obraz zgarnie Oskary. Film musiał powstać z wielkiej miłości do starego kina. I z nostalgii za nim – w czasach, gdy kino przechodzi nową rewolucję. Nostalgia, jak wiadomo, może przybrać formę chorobliwej tęsknoty za przeszłością – tęsknoty, która kryje niechęć do współczesności. Mało – niechęć, niemożność istnienia we współczesności. Nostalgik odtwarza sobie przeszłość i czyni to z upodobaniem alkoholika, któremu trunek pozwala zapomnieć o tym, co teraz. A świat dzisiaj paradoksalnie chętnie wychodzi naprzeciw tym potrzebom i pragnieniom. Serwuje nieustanne deja vu. Czyżby to

Czytaj dalej

Przedział ciszy

Jak wiadomo podróż pociągiem to jest wdzięczny temat na tekst. Nieraz przynosi jakąś ciekawą historię, doświadczenie, obserwację, którą można przerobić na literaturę. Przykładów na to mamy bez liku. Czyniąc ten wstęp nie chcę teraz przejść do jakiejś szczególnie atrakcyjnej opowieści kolejowej, która mi się przytrafiła. Ja generalnie lubię jeździć pociągami, nie marudzę na niewygody, chwalę sobie kuchnię w Warsie. Cieszę się nawet na długie podróże, bo mam nadzieję na nadrobienie lektur. Z tym jednak robi się coraz większy kłopot. Ostatnio ruszyłem w delegację do Gdańska. W przedziale, w którym miałem miejsce, nie działało ogrzewanie, ale było to zwykłe utrapienie i

Czytaj dalej

Aktówka

W sprawie ACTA mam tradycyjnie sąd ambiwalentny. To znaczy, jak słucham obrońców własności intelektualnej (swoją drogą jaka to ładna nazwa) w Internecie, to nasuwają mi się argumenty przeciwników. Z drugiej zaś strony (jak o wiele łatwiej by się żyło, gdyby nie było tej „drugiej strony”), gdy nadstawię ucha na głosy zwolenników wolności, to zaraz nachodzą mnie wątpliwości. Nie bez znaczenia jest również nie tylko to, co się w tej sprawie mówi, lecz także kto mówi. A po jednej i drugiej stronie najbardziej do głosu się dorywają różni nasi najmądrzejsi z całej wsi. I każdy tokuje z niezachwianą pewnością siebie. Właściwie to im zazdroszczę

Czytaj dalej

Kontrrewolucja Głomba

Jacek Głomb ogłosił Manifest kontrrewolucyjny. Można oceniać to wystąpienie w kategoriach tzw. pijarowskich – skutecznego wzbudzenia zainteresowania dla działań, które Głomb planuje w swoim teatrze w najbliższych latach. Pod tym względem Jacek może imponować. W końcu za chwilę minie 20 lat odkąd zjawił się w Legnicy i dokonał tu ogromnej pracy na kompletnym ugorze. Wszystko to wiemy, widzieliśmy, podziwialiśmy. Po takim czasie, po tylu trudach i sukcesach wielu ludzi już by odpuściło. Może popłynęliby gdzie indziej albo tylko opowiadaliby o tym, co zrobili. A Głombowi wciąż się chce. Jak to mówią komentatorzy sportowi: ma mentalność wojownika. Bywa przez to wkurwiający,

Czytaj dalej

Przekrój

Do różnych przyzwyczajeń, nie wiadomo skąd się biorących, należy również to, że kupuję tygodnik Przekrój. Nie wynika to z żadnego sentymentu do dawnych czasów, w których krakowskie pismo miało swoją legendę. Krzyżówka z kociakiem, prof. Filutek, znajdź 21 szczegółów, ilustracje Mroza, porady Kamyczka, zdjęcia Plewińskiego, recenzje Aleksandry – wszystkie te atrakcje były, ale się zbyły. Przekrojem w ostatnim 20-leciu miotają różne fale, nowi wydawcy, nowe redakcje zaklinają się zwykle, że nawiążą do niegdysiejszej świetności i popularności pisma, ale nic z tego nie wychodzi, a nowe pomysły mają trwałość babek z piasku. Po co więc czytam Przekrój? Zacząłem kupować przede wszystkim dla

Czytaj dalej