
W najnowszym „Tygodniku Powszechnym” Andrzej Franaszek analizuje Skyfall i zwraca uwagę na to samo, o czym również pisałem po obejrzeniu filmu: na melancholię Bonda. Franaszek nie byłby oczywiście sobą, gdyby nie rozsnuł sieci literackich skojarzeń, które sytuują agenta wśród „wydrążonych ludzi” Eliota i jednocześnie obok bohaterów Conrada. Tekst zatytułowany jest: W smudze cienia i posiada jeszcze nadtytuł: James Bond, jeden z nas. Powiada więc Franaszek: „The Hollow Men opatrzył T.S. Eliot mottem z Conradowskiego Jądra ciemności, gdzie w postaci Kurtza sportretowany został człowiek zbliżającego się XX wieku, który poznał czającą się w nas grozę i przeszedł na stronę bestialstwa i