Jednak niestety nie. Doceniam w tym przedstawieniu intencje, które za nim stoją, emocje, które chce sprowokować, pewnego rodzaju odwagę, zdolność twórców do autoironii, zaangażowanie aktorów – ale nie potrafiłem patrzeć na spektakl w Powszechnym inaczej, jak na kabaret. Momentami bardzo śmieszny, momentami trafiający w czułe punkty, ale jednak przekaz został sformułowany bardzo grubymi środkami. Pytanie: może dzisiaj nie da się już inaczej? Może tylko taki radykalizm, jak się okazuje, elektryzuje ludzi? Świadczyłoby to jednak dość marnie o naszej zdolności tworzenia i odbioru kultury. Na subtelności nie ma już miejsca. Czy spektakl obraża tzw. uczucia religijne? Wobec takiego pytania człowiek jest