Tysiąc znaków o „Braciach i siostrach”

Wyszedłem dzisiaj ze spektaklu Bracia i siostry Mai Kleczewskiej, który grany był w Imce. Piszę o tym z pewnym wstydem, ponieważ raczej nie jestem skłonny do demonstracyjnych zachowań w teatrze. Może z wiekiem tracę cierpliwość. Może szkoda mi czasu na udawanie zainteresowania, gdy przedstawienie kompletnie nie działa. A Bracia i siostry przez półtorej godziny męczyli mnie nieznośną grafomanią, tandetą scenicznych pomysłów, obficie korzystających z cudzych inspiracji (Pina Bausch, Castelucci), posmarkanym aktorstwem (aktorzy odgrywali jakie straśnie neurasteniczne stany), namolną muzyką i dramaturgią, która cytaty z Czechowa i Dostojewskiego zmieniała w pretensjonalne zwierzenia. Niestety nie po drodze mi z ostatnimi przedstawieniami Kleczewskiej.

Czytaj dalej