Powinienem dzisiaj opisać to, co się zdarzyło wczoraj wieczorem. Ale nie potrafię tym razem zrobić tego tak detalicznie jak piątkową inaugurację. Wtedy obserwowałem wszystko z wytężoną uwagą, ciekawiły mnie szczegóły, nawet z pozoru nieistotne. Ale wczoraj liczyły się tylko emocje – nieprawdopodobny stan napięcia, który mi się udzielił, choć przecież niejeden ważny mecz widziałem. Oczywiście na stadionie atmosfera była szczególnie naelektryzowana – przy tym wbrew temu, co działo się na ulicach pozbawiona złowrogich elementów. Nie ma co ukrywać: Euro na stadionie narodowym nie oglądają kibole z żylety Legii. Te pięćdziesiąt parę tysięcy ludzi pewnie było reprezentacją „lepszej” Polski, mniej sfrustrowanej,