Minęło już parę dni od pogrzebu Ewy Starowieyskiej na Powązkach, ale wciąż wracam do niego pamięcią. Wybitnej scenografki nie znałem dobrze, spotykałem rzadko, ostatni raz chyba przy okazji telewizyjnej rejestracji Szczęśliwych dni w reżyserii Antoniego Libery z Mają Komorowską. Nagranie wyjątkowo odbywało się nie w teatrze, ale w hali na Woronicza. Był jakiś problem z kolorem horyzontu. Nie wyglądało to odpowiednio w kamerach. Ewa Starowieyska zaproponowała korektę światła i nagle wszystko odmieniło się na dobre. To był ten ruch mistrza, który nieomylnie wie, co zrobić. Z pewnością takich sytuacji w pracy Starowieyskiej było więcej i reżyserzy, aktorzy wiele zawdzięczali jej