Nowa premiera Lupy utonęła w zgiełku, wywołanym przez wybryk Joanny Szczepkowskiej. Jak to się teraz mówi: pośladki aktorki „przykryły” spektakl. Można sobie oczywiście dworować ile wlezie z całej sprawy. Można pałać świętym oburzeniem na jedną lub drugą stronę konfliktu. Odsuwając jednak na bok gorączkowe emocje warto mimo wszystko trochę o całym wydarzeniu pomyśleć. Druga część tryptyku Lupy nie jest wielkim teatrem. Przy czym dla mnie „wielki teatr” Lupy był wtedy, gdy jednak opierał się na wielkiej literaturze. Rozumiem chyba powody, dla których artysta zamknął ten etap swoich inscenizacji. Mogę mieć dystans do eksperymentów, które podejmuje, ale nie pozbawiałbym go prawa