Wirus władzy

Jakby złych wiadomości było mało, to przychodzą nowe np. o zwolnieniach aktorów i dyrektorów teatrów z pracy. Można odnieść wrażenie, że zaraza, która nam panuje, pozbawiła niektórych decydentów oporów, by podejmować decyzje wysoce wątpliwe czy wręcz skandaliczne.

Nie wiem, co powodowało Norbertem Rakowskim, dyrektorem Teatru im. Kochanowskiego w Opolu, by pożegnać się teraz właśnie z jedną z najlepszych aktorek tego zespołu, Grażyną Misiorowską. Rakowski ma na pewno na koncie dyrektorskim różne sukcesy, ale tą decyzją zszargał sobie opinię. Tak się składa, że oglądałem Misiorowską na scenie niemal od początku jej kariery w Opolu. Pisałem nawet recenzję jednej z pierwszych premier, w której wystąpiła: Jeśli jesteś katolikiem Mary O’Malley. Kręciłem nosem na reżyserię tego spektaklu, ale rolę głównej bohaterki pochwaliłem jakże trafnym komplementem krytyka nowicjusza: „ładnie zagrana przez Grażynę Misiorowską”. Potem widziałem aktorkę jeszcze wielokrotnie w mniej lub bardziej głośnych przedstawieniach Teatru im. Kochanowskiego, realizowanych przez różnych reżyserów, ale zawsze miałem poczucie, że Misiorowska grała więcej niż ładnie. A konkurencja aktorek w opolskim zespole była mocna, bo przecież o swoją obecność walczyły Judyta Paradzińska, Grażyna Rogowska, Aleksandra Cwen. W tym roku Misiorowska obchodziłaby jubileusz 30-lecia pracy w opolskim teatrze. Mówi się, że aktorstwo jest zawodem wędrownym, ale czasami wierność jednej scenie może być też czymś szlachetnym, niekoniecznie wynikającym z wygody. Misiorowska przeżyła w Opolu różnych dyrektorów i chyba żaden nie miał z nią kłopotów, a jeśli to było zmartwienie, jak wykorzystać talent aktorki. Dlaczego obecny dyrektor zrobił jej taki prezent na jubileusz?

Dlaczego Urząd Marszałkowski Województwa Łódzkiego chce zwolnić Waldemara Zawodzińskiego z dyrekcji Teatru im. Jaracza akurat wiadomo. Przynajmniej postawiono jakieś oficjalne zarzuty, choć można mieć wątpliwości, czy są one rzeczywiście uzasadnione, a co więcej, czy nie stanowią jedynie pretekstu. Czy naprawdę chodzi o wysokość honorarium Jana Klaty za reżyserię premiery Zemsty sieroty, czy o to, że Zawodziński w ogóle zaprosił tego twórcę do pracy w Jaraczu? Znamienna była wypowiedź marszałka, który odżegnał się w tej sprawie od rzekomej politycznej retorsji i stwierdził: „Z ciekawością przyszedłbym na jego [Klaty] spektakl, choć zdecydowanie wolę klasyczne realizacje operowe”. I chyba mimowolnie ujawnił, o co naprawdę chodzi: o gust władzy. Władza, która boi się artystów, zawsze wybiera „klasyczne realizacje operowe”, będące w tym przypadku symbolem sztuki całkowicie bezpiecznej, a dającej pozór wysokiej kultury. Proszę zwrócić uwagę, że marszałek zaznaczył, że woli „klasyczne realizacje”, ponieważ zapewne wie, iż w modzie są różne wydziwaczone inscenizacje znanych oper, które mogę narazić na szwank dobre obyczaje. Zawodziński ma akurat doświadczenie operowe, może powinien zamiast Zemsty sieroty wystawić pierwszą polską operę pt. Nędza uszczęśliwiona ze specjalną dedykacją dla marszałka województwa.

Swój teatr stracił w obecnym czasie pandemii Tomasz Karolak. Sprawa wygląda na intrygę zrobioną naprędce i wypada tylko się dziwić, że jej uczestnikiem jest Związek Harcerstwa Polskiego, do którego budynek stworzonego przez Karolaka Teatru IMKA należy. Gdzież podział się harcerski honor i uczciwość? Oczywiście jest tajemnicą poliszynela, że Karolak prowadził swoją scenę bardziej opierając się na osobistym wdzięku niż na rzetelnych rachunkach, ale ta prywatna przecież antrepryza miewała jednak ambicje i sukcesy wykraczające poza standard komercyjnego teatru. Można mieć natomiast wątpliwości, czy nowy najemca budynku przy Konopnickiej będzie chciał ryzykować repertuar nie mieszczący się w haśle: IMKA Light. No i na pewno należy się pożegnać się z cyklem Polska w IMCE, którego kuratorem był Jacek Cieślak i który stwarzał okazję do prezentacji różnych ciekawych przedstawień z kraju, co niejako uzupełniało program Warszawskich Spotkań Teatralnych. Karolak może mieć jedynie pewnego rodzaju satysfakcję, że skradziony mu teatr – jak to się teraz mówi: w zaistniałej sytuacji – być może długo nie ruszy.

Ludzie teraz żyją w strachu przed utratą pracy i może to jest nawet większy lęk niż groźba zakażenia koronawirusem. Widmo braku zatrudnienia szczególnie krąży nad artystami teatralnymi, ponieważ ewentualne wznowienie działalności teatrów zapowiada się na samym końcu tzw. procesu odmrażania. Szkoda, że jednocześnie w tym marnym czasie działa wirus chorobliwej władzy, który nie zważając na nic niszczy ludziom pracę i życie.

1 060 odwiedzin

One Comment

  1. 1. dyrektor teatru ma ustawowe prawo i obowiązki pracodawcy, czyli wpływu na kształt Zespołu – to nie kolaboracja z Mikosem w NST w Krakowie;
    2. ustawa o finansach publicznych: z dnia 27 sierpnia 2009 r. nie przestała obowiązywać, więc proszę nie tumanić (widowni) i przestraszać;
    3. Karolakowi skończyła się umowa;
    4. w Olsztynie Zbigniew Brzoza wyrzuca krytykującego go związkowca, ale to przy uprawianiu lewicowej moralności Kalego – czyli kłamstw – uwagi nie rozprasza…

    Reply

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.