Trzy grosze w sprawie Torunia

W sprawie unieważnienia konkursu na dyrekcję Teatru im. Horzycy w Toruniu pojawiło się już wiele komentarzy, protestów, ale dorzucę jeszcze swoje trzy grosze. Ta historia pokazuje bowiem, jak urzędnicy mogą nie rozumieć, czym jest administrowany przez nich teatr. Nie jest na pewno jedną z wielu lokalnych instytucji, których wybór dyrektora może nie obchodzić reszty kraju. Problemy z konkursem na dyrektora wojewódzkiego szpitala albo Zakładu Oczyszczania Miasta mogą elektryzować miejscowe środowiska, ale raczej nie zainteresują szefów ogólnopolskich instytucji i wiele innych osób. Teatr oczywiście funkcjonuje na swoim terenie, ale jego działalność wpisuje się także w kulturę całego kraju. W przypadku Teatru im. Horzycy to znaczenie ponadlokalne jest większe również ze względu na organizację Festiwalu Kontakt. Toruńska scena w jakiejś mierze jest wizytówką teatralnej Polski. To nie jest prowincjonalny teatr, o którym nikt nie wie. Dlatego dla całego środowiska ważne jest, kto go prowadzi. Krystyna Meissner wyznaczyła standard tej dyrekcji. Podtrzymała go Jadwiga Oleradzka wraz ze swoimi zastępcami do spraw artystycznych. Sensowna kontynuacja tych dyrekcji wraz z koniecznymi modyfikacjami jest bezwzględnie wskazana.
Nie wiem, czy Romuald Wicza Pokojski to idealny kandydat na nowego dyrektora Horzycy, ale wierzę, że komisja konkursowa trafnie oceniła jego program. O ile wiem, wraz z Pokojskim ofertę formułowała Joanna Chojka, która przecież jest nie tylko uczoną teatrolożką, ale ma sporą praktykę pracy w teatrze, także przy organizacji festiwali. Ten tandem daje nadzieję na przyszłość toruńskiego teatru. Kuriozalne wydają mi się zarzuty formułowane pod adresem Pokojskiego, mające usprawiedliwić odrzucenie jego kandydatury tym, że nie ma dyplomu reżysera i doświadczenia w prowadzeniu teatru dramatycznego. Byli i są u nas dyrektorzy teatrów, którzy nie legitymują się w ogóle żadnymi dyplomami i jakoś nie przeszkadza im to w kierowaniu taką instytucją. Nie każdy też dyrektor teatru musi być wykształconym reżyserem – mamy na to sporo przykładów. A jeśli marszałek chciał mieć dyrektora spełniającego odpowiednie wymagania, to trzeba to było zapisać w regulaminie konkursu. Wicza Pokojski nie byłby też pierwszym dyrektorem instytucjonalnego teatru dramatycznego, który ma rodowód w teatrze alternatywnym. Jaką drogą do dyrekcji Teatru Polskiego w Poznaniu doszedł na przykład Paweł Szkotak?
Wygląda na to, że marszałek województwa wpakował podległą instytucję w niepotrzebne kłopoty, a i sobie zafundował nieprzyjemną sławę poza granicami pomorsko-kujawskiego. Ciekawe, jak z tego wyjdzie? Rozwiązanie problemu będzie ważne nie tylko dla Teatru im. Horzycy.

555 odwiedzin

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.