Puzyna w Instytucie

W Instytucie Teatralnym spotkanie poświęcone Puzynie w 25 rocznicę śmierci. Krytyk zmarł pod koniec sierpnia 1989 roku. Gdyby żył, miałby 85 lat. Wrześniowy numer „Dialogu” otwiera niewielki blok artykułów o Puzynie.
W rozmowie brały udział zacne osoby, które go doskonale znały i które go nie mogły znać. Każda z nich poproszona została o prezentację fragmentu tekstu Puzyny i komentarz do niego. Powiem szczerze i z przykrością: niewiele z tego wynikało. Jedna z wypowiedzi było kompletną pomyłką. Jeśli ktoś nazywa teksty Puzyny „eseikami” lub „felietonikami”, to do cholery, czy wie, o kim mówi? I nie chodzi o to, by budować Puzynie pomnik. W tym spotkaniu ujawniło się wszystko to, co go drażniło w oficjalnym teatrze: brak pasji, żywego stosunku do sprawy, jałowość treści. Zamienić Puzynę w temat nudnego panelu, po którym nawet nie chciało się gadać – czy zasłużył na to 25 lat po śmierci? Czy rzeczywiście nie da się z lektury jego tekstów wyciągnąć naprawdę istotnej myśli na dziś?
Można by przecież pokłócić się o to np. czy on się nie mylił? Czy jednak nie błędnie zdiagnozował sytuację teatru lat 60. i 70.? Czy nie dał uwieść się utopii, którą sam stworzył? A życie teatru okazało się znacznie bogatsze, niż to osądzał? Jeśli był najwybitniejszym, polskim krytykiem po wojnie, a był, to jak zrozumieć fakt, że nigdy nie opisał dwóch najwybitniejszych naszych aktorów? Podczas spotkania przywołano jego słynny, bardzo osobisty tekst o Umarłej klasie, ale poza nią nie napisał o żadnym innym przedstawieniu Kantora. Pisał o spektaklach Hanuszkiewicza w Powszechnym, nie ma jego recenzji z Dziadów Dejmka. Tak samo nie ma z Dziadów Swinarskiego. I Wyzwolenia. Najwybitniejszy krytyk teatralny nie zajmował się wybitnymi osiągnięciami teatru w okresie, w którym żył. Taki paradoks.
Jedyny pożytek z wieczoru, to dwie publikacje, które ukazały się na rocznicę. Pierwsza: Powrót Chrystusa – dwujęzyczne wydanie eseju Puzyny o Apocalypsis cum figuris Grotowskiego. A druga: wznowienie przez PIW w limitowanym nakładzie tomiku wierszy pt. Kamyki. Pierwszy raz wyszły w roku śmierci Puzyny. I były zaskoczeniem. Mam to stare wydanie. Nowe podarowała mi Dorota Buchwald. Ma numer 25. Za to bardzo dziękuję. Na okładce Tadeusz Nyczek napisał: „Dziś, po dwudziestu pięciu latach, dajemy Kamykom drugie życie. Szkoda, że nie możemy go dać Puzynie”.

548 odwiedzin

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.