Lalki w Opolu

Siedzę w Opolu na festiwalu teatrów lalkowych. Zawsze powtarzam, że przedstawienia lalkowe dla dzieci mają trzy zasadnicze zalety: są krótkie (gdy trwają dłużej niż godzinę, to zwykle jest w nich przerwa na siku), na ogół są zrozumiałe i dobrze się kończą. Nie są to oczywiście wyłączne powody, dla których od czasu do czasu śledzę twórczość lalkarską. Może martwić fakt, że mało jest lalek w lalkach. Za wcześnie jeszcze, by wyciągać jakieś wnioski z festiwalu, ale różne myśli już zaczynają kiełkować. Niezmienna jest dziecięca publiczność, tyleż wdzięczna, co okropna. Ta widownia nie kłamie w swoich reakcjach. Nie udaje, jak dorośli, zainteresowania, gdy naprawdę jest śmiertelnie znudzona. Ale też zdobyć jej zainteresowanie nie jest wcale tak łatwo, tym bardziej że widać, jak sposób odbioru teatru określa telewizja, kreskówki i gry komputerowe. Na widowni dzieci ujawniają paskudne cechy, które dają już wstęp w świat dorosłych. Milusińscy zawsze pokazują wilkowi, gdzie się schował Czerwony Kapturek. Nie obronią słabszego przed silniejszym. Najbardziej ciekawi ich bowiem, co się stanie, gdy wilk dorwie Kapturka.

652 odwiedzin

One Comment

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.