Gajos

Dzisiaj Dzień Teatru Publicznego. W związku z tym zrobiłem sobie wolne. Ale korzystając z tej okazji chciałem napisać pochwałę teatru publicznego i zarazem Teatru Narodowego (godząc w ten sposób dwa jubileusze), ponieważ mam do niej powód. Otóż zobaczyłem premierę monodramu Janusza Gajosa Msza za miasto Arras wg Szczypiorskiego na scenie Studio przy Wierzbowej. A mało brakowało bym jej nie zobaczył. Na zaproszeniu widniała bowiem godzina rozpoczęcia spektaklu: 19.30. Całkowicie więc spokojnie wszedłem do teatru o siódmej, licząc jeszcze na kawę w bufecie. A tu w foyer pani Adrianna daje gwałtowne znaki, że powinienem już być na III piętrze, bo przecież za chwilę zaczyna się przedstawienie. Poczułem się jak ten bohater Przypadku Kieślowskiego, którego los zależy od tego, czy zdoła dobiec do odjeżdżającego pociągu. Jeśli Pan Bóg ma w swej opiece również sprawy teatru, to widać chciał, żebym Gajosa zobaczył. Zdążyłem usiąść na widowni w ostatniej chwili. Aktor wszedł na scenę też jakby był spóźnionym widzem.
Mszę za miasto Arras w wykonaniu Gajosa widziałem 20 lat temu w Teatrze Powszechnym. Pamiętam, że był silnie ucharakteryzowany, jego bohater miał długie, siwe strąki, siedział w fotelu i opowiadał o tym, co się wydarzyło w Arras. To oczywiście było dobre, ale w nowej wersji monodramu Gajos odrzucił jakikolwiek zewnętrzny sztafaż. Pojawił się na scenie z boku, ubrany w marynarkę, koszulę wyciągniętą na spodnie. Premierowa publiczność już samo wejście aktora nagrodziła brawami, a on niewielkim gestem dłoni dał znak, że jeszcze nie teraz. Na scenie nie było nic poza prostym krzesłem. Ale większą część opowieści aktor przekazał na stojąco. W przedstawieniu użyto tylko dwa efekty teatralne: światło, które w pewnych momentach się rozjaśniało, w niektórych ciemniało i muzykę, którą tworzyła raczej dyskretna ścieżka dźwiękowa. Był sam Gajos i to wystarczało.
Nie wiem, jak on to zrobił, że ci różni bohaterowie opowieści, Gerwazy zwany Damasceńczykiem, żyd Celus, ojciec Albert, hrabia de Saxe, biskup Dawid, zdarzenia, jakie rozegrały się w Arras, wszystko to się na pustej scenie objawiło. Gdy opowiadał o zebraniu rady miejskiej, na której Albert manipulował tłumem, zdawało się, że oto jesteśmy w środku tej rozgrywki i sami ulegamy szaleństwu. Przy czym Gajos nie robił żadnych sztuczek, które by czarowały widzów, nie przemieniał się w kolejne postaci w kuglarski sposób. Był wciąż narratorem Janem, który historię relacjonuje. I oddaje grozę jej przesłania.
Msza za miasto Arras była pisana jako reakcja na wypadki 1968 roku. Jej kostium historyczny może się dzisiaj wydawać anachroniczny, a samego Szczypiorskiego objęła anatema po odkryciu jego współpracy z bezpieką. Nie zmienia to faktu, że Msza… może być lustrem naszej rzeczywistości. I pewnie dlatego Gajos wrócił po 20 latach do tego tekstu. Ale do czego jest aluzją, to jest do pomyślenia, gdy już wyjdziemy z teatru. Przez godzinę na scenie Studio najważniejszy jest cud aktorstwa Gajosa. I nie ma większej pochwały teatru, jakimkolwiek będziemy go przymiotnikiem nazywać, jak to, co zrobił Janusz Gajos.

1 907 odwiedzin

9 Comments

  1. Trudno powiedzieć, gdy mieszka się poza Warszawą, czy uda się zainteresowanemu ten spektakl obejrzeć. Może Janusz Gajos wyjedzie z nim do innych miejsc i taka okazja się trafi. Wierzę jednak, że Pan – w odpowiednim czasie – nie poskąpi nam satysfakcji i będziemy mogli obejrzeć ten monodram w teatrze TVP. Wybiegam bardzo w przyszłość, bo przecież dopiero była premiera, ale taka uspokajająca myśl od razu mi się nasunęła.
    Pozdrawiam Pana serdecznie.
    Jest ostatni tydzień maja, a Pan.. ?

    Reply

  2. Jeśli macie Państwo okazję, obejrzyjcie ten spektakl w teatrze. Oczywiście TT to byłby miły a może i bardzo ważny prezent dla widzów. Spektakl o treści uniwersalnej. I ta nigdy nie mogąca się znudzić forma snucia opowieści, która działa na każdego. Jest COŚ w tym cudownym monodramie wyjątkowego w scenografii, czego prawdopodobnie kamera nie będzie w stanie oddać/nie mogę, jest COŚ wyjątkowego w zjawisku JANUSZ GAJOS,co działa jak baśń z 1001 i jednej nocy. Magia teatru, czary talentu i doświadczenia aktora. Tego się nie opisze, obrazem nie odda, choć przybliży. To trzeba samemu, osobiście wysłuchać, zobaczyć, poczuć.

    Reply

  3. Chciałabym Panu bardzo podziękować za pokazanie w dniu dzisiejszym w TVP Kultura monodramu Janusza Gajosa „Msza za miasto Arras”. To było znakomite, mocne zakończenie obchodów jubileuszu polskiego teatru publicznego.
    Cieszę się, że mogłam ten monodram obejrzeć. A mam wrażenie, że powinnam go zobaczyć kolejny raz.
    Pozdrawiam Pana.

    Reply

  4. Nie mogę się powstrzymać, by nie wyrazić słów wielkiego uznania dla Pana działalności w Teatrze TVP. Nasyca Pan telewizję świetnym teatrem i nasyca, a zapewne to jeszcze nie koniec Pana planów. Są spektakle na żywo, na „nieżywo”, na wszystkich chyba kanałach telewizji publicznej nieprofilowanej. Szczególnie doceniam te żywe spektakle. To nie tylko dla aktorów dodatkowe emocje związane z ogólnopolską widownią, ale przede wszystkim jest to szansa dla widzów. Na pewno nie zobaczyłabym w Teatrze Współczesnym wczoraj pokazanych w TVP „Ludzi i aniołów” i wiele bym straciła.
    Może jedynie chciałabym oglądać w nieco większym stopniu stare spektakle, z lat 70–tych.
    W każdym razie – niech żyje obecny teatr TVP !!!.
    Serdecznie Pana pozdrawiam.

    Reply

    • Szanowna Pani, dziękuję za miłe słowa, ale są one dla mnie niezupełnie zasłużone. Ja już nie biorę odpowiedzialności za program Teatru TV na innych antenach poza TVP Kultura. Nie była moją zasługą wczorajsza transmisja „Ludzi i aniołów”. Ale cieszę się, że ta w miarę szeroka oferta Teatru TV, którą wypracowaliśmy w ostatnich latach, nadal funkcjonuje i mam nadzieję, że będzie się rozrastać, zwłaszcza o premiery. A starsze spektakle nadal będą emitowane w TVP Kultura przy okazji różnych okazji, choćby w maju w związku z planowanym miesiącem z Piotrem Fronczewskim. Pozdrawiam serdecznie

      Reply

  5. Panie Wojciechu, moje słowa wielkiego uznania są na pewno właściwie adresowane. To dzięki Panu teatr telewizji szeroko rozpostarł ramiona, być może następca tego nie zepsuje. A że „Ludzie i anioły” to już nie Pana „działka”, niczego przecież nie zmienia. Muszę przyznać, że trochę się wczoraj zdziwiłam, że tak, jak dotąd, nie pojawił się Pan przed spektaklem z wprowadzeniem do niego. Obecność na spektaklu świty TVP też mi jakoś dziwnie zazgrzytała. Ale naiwna ma głowa uparcie chciała myśleć, że choć w tym zakątku jest nadal tak, jak dawniej. Nie dotarła do mnie wiadomość, że wygłodniała, dobra zmiana i o Panu nie zapomniała.
    Jak dobrze, że jubileusz 250 lat polskiego teatru publicznego „załapał się” na Pana dyrektorski czas w Teatrze TVP. Pan ten jubileusz – z nami, widzami – pięknie „przeświętował”.
    Serdecznie Pana pozdrawiam.
    Na marginesie, można ze wściekłości pęknąć za zniszczenie tego, co Pan w Teatrze TVP stworzył i planował stworzyć.

    Reply

    • Szanowna Pani, jeszcze raz dziękuję za dobre słowa. Zmiana mojej sytuacji jest podyktowana tylko moją decyzją i chęcią ograniczenia działalności do TVP Kultura. Obecnie nie ma redakcji Teatru TV, każda antena we własnym zakresie programuje repertuar teatralny. Wierzę, że będzie się on rozwijał, są na to szanse. Zatem zapraszam do śledzenia programu. Proszę zostać z nami – jak to się mówi w telewizji.

      Reply

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.