Dzień Flagi

W Dniu Flagi z różnych stron słyszę zachęty, aby deklarować dumę z powodu bycia Polakiem. Sprawa jest dość kłopotliwa dla kogoś, kto nie uznaje dumy jako szczególnie istotnej ludzkiej cnoty czy wartości. Jednak wyżej stawiałbym przymioty rozumu, odwagę (czynu, jak i czasami sądu), dobroć serca, spolegliwość, umiarkowanie, zdolność do samokrytyki, a również np. poczucie humoru. Duma z nimi wszystkimi jakoś nie idzie w parze. Permanentne bycie dumnym w ogóle wydaje mi się dość kretyńskim zachowaniem. Można być dumnym od czasu do czasu i z jakiegoś konkretnego powodu. Ale czy takim powodem jest fakt reprezentowania danej narodowości?

Narodowości, tak jak i rodziny, się nie wybiera. Jest dziełem przypadku, że rodzimy się tam, gdzie się rodzimy. Nie twierdzę, że fakt ten nie ma znaczenia. Jeśli losy nie rzucają nas po świecie, to kultura, tradycja, język, pejzaż, w których wzrastamy określa nas na zawsze. Nie ma sensu tego się wypierać, ale czy jest to kwestia szczególnej chwały? Raczej traktowałbym to jako rzecz równie naturalną, jak kolor oczu, który się posiada.

Czy zatem powinienem czuć dumę dlatego, że jestem Polakiem? Z czego miałaby się ona rodzić? Zwykle w odpowiedzi na takie pytanie przywołuje się dokonania historyczne. Zgoda, mogę na to przystać. Ograniczając się tylko do XX wieku, bo on wywarł wpływ na nasze życie, wskazałbym cztery fakty, które uważam za szczególnie doniosłe, przełomowe, otwierające nowe perspektywy. Powiedzmy, że mogą one dawać satysfakcję, że w ogóle się zdarzyły i przyniosły dobre owoce. W kolejności chronologicznej byłoby to: odzyskanie niepodległości w 1918 roku, wybór Karola Wojtyły na papieża w 1978 roku, powstanie Solidarności w 1980 roku oraz Okrągły Stół w 1989 roku. Jeśli chodzi o pierwszy fakt nie budzi on szczególnych wątpliwości, co najwyżej trzeba pamiętać, że dokonał się dzięki staraniom różnych jednostek i grup, ale przy bardzo korzystnych i sprzyjających okolicznościach zewnętrznych. Krótko mówiąc: Piłsudski i Dmowski nic by nie wskórali w sprawie odzyskania wolności, gdyby nie upadek państw zaborczych w wyniku wojny i rewolucji. Wybór Karola Wojtyły na papieża dla tych, którzy mają go w swojej pamięci, pozostanie również wydarzeniem o niezwykle symbolicznym znaczeniu. Można oczywiście krytykować pewne aspekty pontyfikatu Jana Pawła II i pusty kult jego osoby po śmierci, ale odegrał on wielką rolę w historycznych przemianach. Tak jak Solidarność jako ruch społeczno-polityczny, który miał swoje piękne oblicze i pozostawił bardzo cenny kapitał wartości, wśród których na pierwszym miejscu należy wymienić wyzbycie się przemocy w działaniu politycznym. Dlatego Okrągły Stół jako pokojowe obalenie złego systemu politycznego zaliczyłbym do faktów o bardzo pozytywnym przesłaniu, choć znów proces ten by nie nastąpił, gdyby również nie sprzyjające warunki zewnętrzne. Zdaję sobie jednocześnie sprawę, że to, co ja poczytuję za powód do dumy inni wprost przeciwnie: w ich mniemaniu Okrągły Stół był narodową zdradą, historyczną kartą hańby. Okazuje się zatem, że historia nie tak łatwo żywi dumę, jeśli oczywiście nie traktuje jej się jak bajki dla dzieci. Wiek XX dostarczył także doświadczeń, które trudno uznać za chwalebne. A jeśli upieramy się przy wartości dumy narodowej, to jej rewersem jest kategoria narodowego wstydu, o czym także warto pamiętać. Chyba że tak gorliwie odwołujemy się do dumy, by właśnie nie pamiętać o wstydzie.

A może powody do dumy przynoszą nasi rodacy, którzy mieli i mają szczególne osiągnięcia w dziedzinie  nauki, kultury, sportu? Tu pewnie łatwiej o obiektywne oceny. Oczywiście, że sukcesy zwłaszcza na arenie międzynarodowej sprawiają radość. Ale też powiedzmy sobie szczerze: są to raczej indywidualne przypadki, a nierzadko owoce ich trudów rodziły się wbrew otoczeniu. Bycie Polakiem niczego nie ułatwiało.

Najłatwiej o dumę, gdy wygrywamy w sporcie. Do dziś ogromnym sentymentem darzę sukces naszych piłkarzy na Mistrzostwach Świata w 74 roku. Mogę powiedzieć, że byłem wtedy autentycznie dumny z polskiej reprezentacji. Miałem co prawda 7 lat i nie wydawało mi się, żeby w życiu było coś ważniejszego od piłki (dzisiaj mogę podzielić to znane stwierdzenie, że piłka nożna jest najważniejszą sprawą spośród nieważnych. Dodałbym, że ponieważ tych nieważnych jest bardzo dużo, to znaczenie futbolu jest naprawdę istotne). Wspomnień tamtego lata nikt mi nie odbierze. Niemniej muszę trzeźwo stwierdzić, że III miejsce na Mundialu, to jednak nie było II, które wtedy zajęła Holandia, ani pierwsze, które wywalczyli Niemcy z ówczesnej RFN. Nigdy się też nie zdarzyło, żeby Polska była mistrzem Europy, a tytuł ten zdobywały kraje mniejsze od nas i porównywalnie piłkarsko utalentowane, jak Czechosłowacja, Dania czy Grecja. Zatem można być dumnym z jakichś sukcesów, choć duma ta mogłaby być jeszcze większa, gdyby osiągnęło się maksimum tego, co było do osiągnięcia.

Bardzo niepokojące jest, gdy o dumie narodowej mówi władza. Historia uczy, że zwykle źle się to kończy. Sanacja w latach 30. oddawała się tromtadracji hasła „Silni, zwarci, gotowi”, co okazało się tragiczną w skutkach głupotą. Polska Ludowa także szermowała swoją dumą, szczególnym mistrzem propagandy był tow. Gierek z hasłami w rodzaju „Polak potrafi”.  Za jego rządów mieliśmy być dziesiątą potęgą gospodarczą świata. Szybko wyszło na jaw, że potęga ta to po prostu potiomkinowska wieś. Jeśli więc z ust przedstawicieli władzy słyszę deklaracje, że jesteśmy dumnym narodem, to zachowuję rezerwę. Można być dumnym z kraju, ale nie z jego władzy.

Można wreszcie nie podzielać tej samej dumy z innymi członkami narodu. Jeśli dziarscy chłopcy z organizacji w rodzaju ONR mają na ustach frazesy o narodowej dumie, to do pewnego momentu mogą one śmieszyć, ale od pewnego już trudno uznać, że łączy nas cokolwiek poza tym, że mówimy tym samym językiem. Myśli i emocje, które nim wyrażamy, nie tworzą żadnej wspólnoty. Swoją drogą ciekaw jestem, jak by ci piewcy narodu zachowali się, gdyby rzeczywiście przyszło im stanąć wobec próby, jakiej doświadczali nasi przodkowie. Być może część z nich zdobyłaby się na bohaterstwo, podejrzewam jednak, że większość wzięłaby dupy w troki, bo instynkt strachu jest zwykle silniejszy od ideologicznych zaklęć. A byliby pewnie i tacy, co by dogadali się z wrogiem w imię politycznego realizmu.

Takie więc refleksje chodzą mi po głowie w Dniu Flagi na okoliczność deklaracji, że trzeba być dumnym Polakiem. Nie trzeba. Można być dumnym, że się nie jest fałszywie i głupio dumnym. To wystarczy.

 

889 odwiedzin

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.