Będzin

Pośród wielu teatralnych awantur w ostatnim czasie najbardziej smutna wydaje mi się sprawa Teatru Dzieci Zagłębia w Będzinie. Prawdę mówiąc, o co w niej dokładnie chodzi, trudno mi się zorientować. Jedno jest pewne: lokalne władze – powiatowe i miejskie, które dotują teatr, nie są w stanie dogadać się w kwestii dalszego finansowania teatru. Prawdopodobnie złowrogą rolę odgrywają interesy i ambicje skłóconych samorządowców. Historia ciągnie się już od wielu tygodni. Dyrekcja sceny i aktorzy wszczęli nawet protest, który zyskał medialny rozgłos. Wydawało się, że do końca czerwca problem zostanie rozwiązany. A tu się okazuje, że porozumienia nie ma. Los teatru zawisł na włosku. Jego twórca i patron, Jan Dorman, przewraca się w grobie.
Podziwiam dyrektora Gabriela Gietzkiego, że mu się chce szarpać z kompletnie nieudolną i pozbawioną jakiegokolwiek zmysłu odpowiedzialności władzą. Objął scenę w Będzinie na początku tego sezonu, zapewne pełen dobrej woli, że coś fajnego zrobi. A mógł przecież kontynuować swoją karierę reżyserską i myśleć tylko o tym, co i gdzie wystawić. Urzędnicy tymczasem zafundowali mu szkołę życia. Ale nie Gietzki jest największą ofiarą tego skandalu. On w końcu poradzi sobie, nawet nie będąc dyrektorem w Będzinie. Tamtejsze władze chyba zapomniały dla kogo jest teatr i po co go utrzymują. Ciekawe, czy ci urzędnicy z bożej łaski nie mają żadnych dzieci, a może myślą, że do ich wychowania wystarczą kreskówki w telewizji? Dzieci rzecz jasna nie są wyborcami, zatem nie trzeba się do nich wdzięczyć.
Sprawa Teatru Dzieci Zagłębia nabiera szczególnie przykrego charakteru w hucznie obchodzonym roku 250-lecia teatru publicznego. Powiem szczerze: cały ten jubileusz możemy uznać za niewiele warty, jeśli teatrowi w Będzinie stanie się coś złego. Bo można dużo mówić o misji teatru publicznego, o jego potrzebie i sensie istnienia. Możemy robić piękne akcje, konferencje, uchwalać specjalne sejmowe uchwały, ale dowodem na to, czy rzeczywiście potrafimy zadbać o teatr publiczny będzie rozwiązanie problemu tego jednego, biednego teatru. I to jest nie tylko apel do lokalnych władz, ale również do środowiska, które musi zmobilizować się do obrony sceny w Będzinie. Odpuścimy tutaj, to przegramy również gdzie indziej. Całe szczęście, że jest sporo gestów, które wskazują na zrozumienie powagi tej sprawy.
Teatr w Będzinie ma niezwykłe położenie. Mieści się bowiem tuż koło cmentarza. Przez całe lata sąsiedztwo to miało wymiar czysto symboliczny. Oby się nie okazało, że symbol nabrał realnego znaczenia.

749 odwiedzin

One Comment

Dodaj komentarz

Oznaczone pola są wymagane *.